30 kwietnia 2016

#19 "Bałagan"



***
**Violetta**

Budzi mnie delikatny powiew ciepłego wiatru. 
Leżałam w dużym, wygodnym łóżku. Moje ciało pokrywała biała pościel z cienkiego, aksamitnego materiału. Uśmiechnęłam się zaspana, w tym samym czasie przeciągając się. Otworzyłam powoli oczy, w pomieszczeniu było bardzo jasno, od razu poczułam na skórze świeże, rześkie powietrze. Tak pachnie lato. Drzwi balkonowe były otwarte, a duża, woalowa, po części prześwitująca firanka poddawała się sile wiatru. 
Pięknie. 
Usiadłam, owijając się bardziej kołdrą i przeczesałam włosy palcami. Przyjrzałam się dokładnie każdemu szczegółowi jasnego pokoju. Na prawdę tu ładnie. Zobaczyłam niedaleko łóżka skórzany, kremowy fotel, na którym były moje ubrania. Wstałam bezszelestnie, podeszłam do niego i zorientowałam się, że Leon o wszystko zadbał. Były to ubrania Ludmiły. Pewnie razem wyszli z założenia, że mogę nie chcieć chodzić w sukience z wczorajszego wieczoru. Ubrałam błękitny crop top i białe spodenki. Spodobał mi się ten zestaw. Rozejrzałam się raz jeszcze. Nigdy nie przebywałam w tym domu o takiej porze dnia. Teraz już wiem jak to jest mieszkać w pałacu, mimo, że domu mojego ojca nie mam nic do zarzucenia. Weszłam spokojnym krokiem do łazienki, która była najwidoczniej tylko dla tego pokoju. Podeszłam do dużego zlewu na którym były kosmetyki. 
Zobaczyłam na jednej z buteleczek żółtą karteczkę samoprzylepną. 

"Zmyj się, moja pando. ♥"

Rozpoznałam na niej pismo Ludmiły. Zdziwiłam się i zmarszczyłam brwi w skupieniu. Podniosłam wzrok na duże lustro przedemną, i zaśmiałam się. PANDA.
Resztki makijażu i te sprawy. Mam nadzieję, że Leon się nie wystraszył. Wzięłam płatki kosmetyczne, wszystko co przygotowała Ludmiła. 
Cholera. Musiała przewidzieć moje "nocowanie" tutaj, bo wszystko było przygotowane. 
Zmyłam makijaż z twarzy mleczkiem o słodkim zapachu, za pomocą płatków kosmetycznych. Na tej samej półeczce dostrzegłam resztę kosmetyków. Podkład, korektor, puder, mascara, pomadka, paleta do konturowania... Czy ona na serio myśli, że ja tego wszystkiego potrzebuję?
Tak, Violetta. Potrzebujesz.
Wyglądałam fatalnie. W końcu nie wyspałam się do końca, czego dowodem była tylko moja twarz, bo poza wyglądem czułam się świetnie. Byłam wypoczęta i pełna energii, aby zacząć nowy dzień.
Pomalowałam się prawie niewidocznie, ale wystarczająco aby zakryć to, czego widać być nie powinno. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie podkreśliła oczu. Wytuszowałam rzęsy i lekko wymodelowałam brwi. Do tego przejechałam czarną kredką po górnej lini wodnej oka.
Idealnie. 
Opuściłam łazienkę, po czym w pokoju zaścieliłam estetycznie łóżko. Spojrzałam na zegarek. 
Punkt jedenasta. No nieźle. Wyszłam z pokoju cicho, a do moich nozdrzy niemal natychmiast dotarł rozkoszny zapach słodyczy. Po drodze przez kamienne schody oglądałam niezły bałagan, który panował w tym domu. Jak po typowej imprezie. Przechodząc przez salon, przypominałam sobie niesamowite wydarzenia ubiegłego wieczoru. Przekroczyłam powoli i cichutko próg kuchni. Leon stał tutaj i przygotowywał śniadanie. 
Nie wiedziałam jak zareagować, tak bardzo mi na nim zależało, że bałam się, że każde nieprzemyślane słowo może coś między nami zepsuć.

-Hej.-odezwał się pierwszy, wykładając jakieś ładne i urocze placuszki na talerz. 
Uśmiechnęłam się, stając obok niego i obserwując co robi. 
-Co moje kochanie tutaj gotuje?-przedłużyłam.
-Hmm, przeszliśmy na "moje kochanie"?-słyszę jego śmiech. Po chwili ustawia talerze oraz szklanki z sokiem pomarańczowym na stole, po czym wraca do mnie. Oparłam się o blat. -Może być kochanie, mi pasuje.-szepnął uśmiechnięty i objął mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wtulając się w niego szczęśliwa. Czego chcieć więcej? Leon to mój skarb.
-Nie zatrujesz mnie, prawda?-chichoczę mu do ucha. 
-Nie wiem, jeszcze nie próbowałem.-parsknął cichym śmiechem. 
-Więc musimy to zrobić, jestem głodna.-puszczam mu oczko. -A gdzie Lu?-pytam.
-Ludmiła jeszcze śpi, wydaje mi się, że nie jest sama. Po prostu boją się wyjść z pokoju i czekają aż to wszystko za nich posprzątamy.-och, mój śmieszek. 
-Mm, a może zaczniemy już jeść?-pytam, błądząc wzrokiem po ślicznie i apetycznie przyozdobionych plackach, jakie przygotował na śniadanie.
Leon zaśmiał się. Podszedł do stołu i odsunął mi krzesło abym usiadła, a gdy to zrobiłam, ucałował moją szyję. Wciąż nie przestaje mnie zaskakiwać. Mój ukochany ma na prawdę całkiem niezłe zdolności kucharskie, choć w sumie mnie to nie dziwi, bo przecież muszą żyć tu sami z Ludmiłą.
Podziękowałam chłopakowi za posiłek i pozmywałam naczynia. Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu namówiłam go abyśmy podzielili się pracami, bo ten imprezowy bałagan sam się nie posprząta. 

-Ludzie, ciszej.-usłyszałam w pewnym momencie wołanie Federico. Wyłączyłam odkurzacz i popatrzyłam w kierunku schodów. Leon stanął obok mnie. Uśmiechnęłam się na widok zaspanego Włocha bez koszulki, idącego w samych spodniach. 
-Ej, nie patrz tak.-Leon spojrzał na mnie zazsrosny i zdjął koszulkę, rzucając ją na kanapę, w czasie gdy Fede wszedł do kuchni.
Przeniosłam wzrok na ukochanego a moje oczy zaświeciły się iskierkami. Nie mam pojęcia ile na to pracował, ale to bezkonkurencyjnie najlepszy tors na całym świecie...
Leon był tak seksownie umięśniony, czego raczej nie można powiedzieć o Federico.
Banan na mojej twarzy najwyraźnie zadowolił szatyna, bo paliło od niego satysfakcją. 
Podeszłam bliżej, dotykając jego torsu, a on objął mnie z uśmiechem.
-Zazdrośnik.-mruknęłam rozbawiona.
-Napaleniec.-zaśmiał się, po czym musnął moje usta swoimi.
-Na amory przyjdzie czas później, teraz trzeba tu posprzątać.-usłyszeliśmy chichot Ludmiły, przechodzącej cichutko obok nas. Oderwaliśmy się od siebie a Leon zabrał dłonie z moich pośladków, unosząc je w zabawnym geście niewinności.
-A tak w ogóle, jak się czujesz, pando?-Lusia zwróciła się do mnie. 
-Dziękuję.-szepnęłam i przytuliłam się do niej delikatnie. Ta wymiana zdań wprowadziła w zakłopotanie obu chłopaków, bo nie wiedzieli o co chodzi. 
-A wy nie obijajcie się, moglibyście nam pomóc.-ciszę przerwał Leon. -I weź się ubierz, stary.-dodał, zerkając na mnie kątem oka. Razen z przyjaciółką zaśmiałyśmy się. 
Leon i Federico zaczęli sprzątać w salonie, a ja z Ludmiłą zmywałyśmy stos naczyń, bo Leon upierał się, żebym się nie przemęczała...
Czasami mnie denerwuje, ale mimo wszystko kocham go tak cholernie mocno... Skończyliśmy pracę równo o godzinie piętnastej. Ludmiła i jej chłopak poszli do niego, a ja zostałam z Leonem.
Dosłownie "opadliśmy" zmęczeni na łóżko w jego sypialni. Zamknęłam oczy, leżąc spokojnie, a po chwili poczułam jak chłopak pochyla się nade mną i zaczyna składać na mojej szyi drobne, czułe pocałunki. Uchyliłam delikatnie wargi, wzdychając cichutko. Skończył serię pocałunków na moich ustach, w tym miejscu zostawiając najbardziej czuły i najdłuższy.

-Kocham cię.

_________________________________________________________

Dzisiaj tak słodko, bo miałam dobry humor.
Przepraszam Was, że przez dwa tygodnie nic się tu nie działo, ale jestem tak leniwa...
Rozdział dedykuję Domi, dzięki której zdecydowałam się jednak, żeby coś napisać. ♥
Komentujcie! 

5 komentarzy:

  1. Pandy są słodkie! 💟💟

    Cudowny! Nic dodać nic ująć.
    Leonetta razem. To najważniejsze. Będą razem mimo tego, że Diego i Camilla coś kombinują. Dadzą radę.

    Błagam po.imprezie. trzeba sprzątać
    Fede bez koszulki i zazdrość u Leona się pojawia 😂

    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. BAŁAM SIĘ ŻE NALEŚNIKI, NIE STRASZ MNIE
    besos 😻

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę czekać.
    Zapraszam do mnie, liczę na komentarz a jak się spodoba prolog możesz dodać się do obserwatorów :*
    Dopiero zaczynam i chciałabym poznać opinie od osoby która tak wspaniałe pisze jak ty :*

    http://story-by-livia.blogspot.com

    Livia xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. wracasz do pisania teo opowiadania

    OdpowiedzUsuń