30 kwietnia 2016

#19 "Bałagan"



***
**Violetta**

Budzi mnie delikatny powiew ciepłego wiatru. 
Leżałam w dużym, wygodnym łóżku. Moje ciało pokrywała biała pościel z cienkiego, aksamitnego materiału. Uśmiechnęłam się zaspana, w tym samym czasie przeciągając się. Otworzyłam powoli oczy, w pomieszczeniu było bardzo jasno, od razu poczułam na skórze świeże, rześkie powietrze. Tak pachnie lato. Drzwi balkonowe były otwarte, a duża, woalowa, po części prześwitująca firanka poddawała się sile wiatru. 
Pięknie. 
Usiadłam, owijając się bardziej kołdrą i przeczesałam włosy palcami. Przyjrzałam się dokładnie każdemu szczegółowi jasnego pokoju. Na prawdę tu ładnie. Zobaczyłam niedaleko łóżka skórzany, kremowy fotel, na którym były moje ubrania. Wstałam bezszelestnie, podeszłam do niego i zorientowałam się, że Leon o wszystko zadbał. Były to ubrania Ludmiły. Pewnie razem wyszli z założenia, że mogę nie chcieć chodzić w sukience z wczorajszego wieczoru. Ubrałam błękitny crop top i białe spodenki. Spodobał mi się ten zestaw. Rozejrzałam się raz jeszcze. Nigdy nie przebywałam w tym domu o takiej porze dnia. Teraz już wiem jak to jest mieszkać w pałacu, mimo, że domu mojego ojca nie mam nic do zarzucenia. Weszłam spokojnym krokiem do łazienki, która była najwidoczniej tylko dla tego pokoju. Podeszłam do dużego zlewu na którym były kosmetyki. 
Zobaczyłam na jednej z buteleczek żółtą karteczkę samoprzylepną. 

"Zmyj się, moja pando. ♥"

Rozpoznałam na niej pismo Ludmiły. Zdziwiłam się i zmarszczyłam brwi w skupieniu. Podniosłam wzrok na duże lustro przedemną, i zaśmiałam się. PANDA.
Resztki makijażu i te sprawy. Mam nadzieję, że Leon się nie wystraszył. Wzięłam płatki kosmetyczne, wszystko co przygotowała Ludmiła. 
Cholera. Musiała przewidzieć moje "nocowanie" tutaj, bo wszystko było przygotowane. 
Zmyłam makijaż z twarzy mleczkiem o słodkim zapachu, za pomocą płatków kosmetycznych. Na tej samej półeczce dostrzegłam resztę kosmetyków. Podkład, korektor, puder, mascara, pomadka, paleta do konturowania... Czy ona na serio myśli, że ja tego wszystkiego potrzebuję?
Tak, Violetta. Potrzebujesz.
Wyglądałam fatalnie. W końcu nie wyspałam się do końca, czego dowodem była tylko moja twarz, bo poza wyglądem czułam się świetnie. Byłam wypoczęta i pełna energii, aby zacząć nowy dzień.
Pomalowałam się prawie niewidocznie, ale wystarczająco aby zakryć to, czego widać być nie powinno. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie podkreśliła oczu. Wytuszowałam rzęsy i lekko wymodelowałam brwi. Do tego przejechałam czarną kredką po górnej lini wodnej oka.
Idealnie. 
Opuściłam łazienkę, po czym w pokoju zaścieliłam estetycznie łóżko. Spojrzałam na zegarek. 
Punkt jedenasta. No nieźle. Wyszłam z pokoju cicho, a do moich nozdrzy niemal natychmiast dotarł rozkoszny zapach słodyczy. Po drodze przez kamienne schody oglądałam niezły bałagan, który panował w tym domu. Jak po typowej imprezie. Przechodząc przez salon, przypominałam sobie niesamowite wydarzenia ubiegłego wieczoru. Przekroczyłam powoli i cichutko próg kuchni. Leon stał tutaj i przygotowywał śniadanie. 
Nie wiedziałam jak zareagować, tak bardzo mi na nim zależało, że bałam się, że każde nieprzemyślane słowo może coś między nami zepsuć.

-Hej.-odezwał się pierwszy, wykładając jakieś ładne i urocze placuszki na talerz. 
Uśmiechnęłam się, stając obok niego i obserwując co robi. 
-Co moje kochanie tutaj gotuje?-przedłużyłam.
-Hmm, przeszliśmy na "moje kochanie"?-słyszę jego śmiech. Po chwili ustawia talerze oraz szklanki z sokiem pomarańczowym na stole, po czym wraca do mnie. Oparłam się o blat. -Może być kochanie, mi pasuje.-szepnął uśmiechnięty i objął mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wtulając się w niego szczęśliwa. Czego chcieć więcej? Leon to mój skarb.
-Nie zatrujesz mnie, prawda?-chichoczę mu do ucha. 
-Nie wiem, jeszcze nie próbowałem.-parsknął cichym śmiechem. 
-Więc musimy to zrobić, jestem głodna.-puszczam mu oczko. -A gdzie Lu?-pytam.
-Ludmiła jeszcze śpi, wydaje mi się, że nie jest sama. Po prostu boją się wyjść z pokoju i czekają aż to wszystko za nich posprzątamy.-och, mój śmieszek. 
-Mm, a może zaczniemy już jeść?-pytam, błądząc wzrokiem po ślicznie i apetycznie przyozdobionych plackach, jakie przygotował na śniadanie.
Leon zaśmiał się. Podszedł do stołu i odsunął mi krzesło abym usiadła, a gdy to zrobiłam, ucałował moją szyję. Wciąż nie przestaje mnie zaskakiwać. Mój ukochany ma na prawdę całkiem niezłe zdolności kucharskie, choć w sumie mnie to nie dziwi, bo przecież muszą żyć tu sami z Ludmiłą.
Podziękowałam chłopakowi za posiłek i pozmywałam naczynia. Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu namówiłam go abyśmy podzielili się pracami, bo ten imprezowy bałagan sam się nie posprząta. 

-Ludzie, ciszej.-usłyszałam w pewnym momencie wołanie Federico. Wyłączyłam odkurzacz i popatrzyłam w kierunku schodów. Leon stanął obok mnie. Uśmiechnęłam się na widok zaspanego Włocha bez koszulki, idącego w samych spodniach. 
-Ej, nie patrz tak.-Leon spojrzał na mnie zazsrosny i zdjął koszulkę, rzucając ją na kanapę, w czasie gdy Fede wszedł do kuchni.
Przeniosłam wzrok na ukochanego a moje oczy zaświeciły się iskierkami. Nie mam pojęcia ile na to pracował, ale to bezkonkurencyjnie najlepszy tors na całym świecie...
Leon był tak seksownie umięśniony, czego raczej nie można powiedzieć o Federico.
Banan na mojej twarzy najwyraźnie zadowolił szatyna, bo paliło od niego satysfakcją. 
Podeszłam bliżej, dotykając jego torsu, a on objął mnie z uśmiechem.
-Zazdrośnik.-mruknęłam rozbawiona.
-Napaleniec.-zaśmiał się, po czym musnął moje usta swoimi.
-Na amory przyjdzie czas później, teraz trzeba tu posprzątać.-usłyszeliśmy chichot Ludmiły, przechodzącej cichutko obok nas. Oderwaliśmy się od siebie a Leon zabrał dłonie z moich pośladków, unosząc je w zabawnym geście niewinności.
-A tak w ogóle, jak się czujesz, pando?-Lusia zwróciła się do mnie. 
-Dziękuję.-szepnęłam i przytuliłam się do niej delikatnie. Ta wymiana zdań wprowadziła w zakłopotanie obu chłopaków, bo nie wiedzieli o co chodzi. 
-A wy nie obijajcie się, moglibyście nam pomóc.-ciszę przerwał Leon. -I weź się ubierz, stary.-dodał, zerkając na mnie kątem oka. Razen z przyjaciółką zaśmiałyśmy się. 
Leon i Federico zaczęli sprzątać w salonie, a ja z Ludmiłą zmywałyśmy stos naczyń, bo Leon upierał się, żebym się nie przemęczała...
Czasami mnie denerwuje, ale mimo wszystko kocham go tak cholernie mocno... Skończyliśmy pracę równo o godzinie piętnastej. Ludmiła i jej chłopak poszli do niego, a ja zostałam z Leonem.
Dosłownie "opadliśmy" zmęczeni na łóżko w jego sypialni. Zamknęłam oczy, leżąc spokojnie, a po chwili poczułam jak chłopak pochyla się nade mną i zaczyna składać na mojej szyi drobne, czułe pocałunki. Uchyliłam delikatnie wargi, wzdychając cichutko. Skończył serię pocałunków na moich ustach, w tym miejscu zostawiając najbardziej czuły i najdłuższy.

-Kocham cię.

_________________________________________________________

Dzisiaj tak słodko, bo miałam dobry humor.
Przepraszam Was, że przez dwa tygodnie nic się tu nie działo, ale jestem tak leniwa...
Rozdział dedykuję Domi, dzięki której zdecydowałam się jednak, żeby coś napisać. ♥
Komentujcie! 

9 kwietnia 2016

#18 "Urodziny"


***

**Violetta**

Nigdy nie zastanawiałam się po co właściwie żyję. Mam dopiero 17 lat, niewiele wiem o życiu. Powiedziałabym, że nawet wiele mniej niż moi równeśnicy. Miałam tak nieciekawą i nudną przeszłość...
Leon jest dla mnie wyjątkowy. To tak na prawdę on pokazał mi co to miłość. Jest jedyną osobą, którą kocham bezgranicznie, i z którą chciałabym zostać do końca życia. Chciałabym, żeby to wiedział.
I tu nasuwa się odpowiedź na moje pytanie:
Żyję dla niego.

Wstałam promiennie, przypominając sobie o wydarzeniach przeszłego dnia. Dzisiaj urodziny Ludmiły, więc szykowała się impreza u niej w domu. A co wiąże się z jej domem, to ma związek z Leonem. Może znowu do czegoś między nami dojdzie! ~ pisnęłam w myślach i nagle przypomniałam sobie, że przecież za godzinę mam iść z Francescą na zakupy i przy okazji po prezent dla Luśki. Cała sobota zawalona zajęciami. Miałam napięty grafik. 
Weszłam do łazienki, stając przed lustrem. Mam ochotę dziś zostawić włosy i nie kręcić ich jak zwykle. Hmm.., A co z makijażem? Postawiłam na dokładność. Musnęłam usta różową szminką, wytuszowałam rzęsy a wcześniej na powiekach narysowałam staranną kreskę. Nie bawiłam się tego dnia w fluidy i pudry, bo przy dzisiejszym zabieganiu i tak by mi to spłynęło, a moja cera wyjątkowo nie potrzebowała tego. Wybrałam z szafy ten zestaw: 


O godzinie dwunastej kończyłam jeść śniadanie. Włożyłam naczynia do zmywarki i słysząc dzwonek do drzwi, wyszłam z domu do przyjaciółki. Poszłam z czarnowłosą do galerii handlowej.
-To gdzie najpierw?-zapytała.
-Hmm... Nie mam się w co ubrać na dzisiejszy wieczór...-przyznałam.
-No to polecam ci ten sklep, Leon na pewno oszaleje, jak cię w czymś z niego zobaczy...-zachichotała, a ja spojrzałam na nią rozbawiona. 
-Dobry argument, idziemy tam.-pociągnęłam Włoszkę za rękę.
Wciągnęłyśmy się w wir zakupów, co zajęło nam kilka godzin. Trzeba być kobietą, żeby to zrozumieć. Byłam zadowolona z ubrań, które sobie upolowałam. 
Teraz czekała nas cięższa część zakupów, ponieważ znalezienie prezentu dla Ludmiły nie było łatwe. To jej osiemnastka, miałam totalną pustkę w głowie. W końcu mnie oświeciło. Kupiłam jej paletę cieni do powiek z najnowszej kolekcji jej ulubionej marki kosmetycznej. Strzał w dziesiątkę, i dość kosztowny prezent. 
Wróciłam do domu wykończona dopiero o siedemnastej. Impreza zaczyna się za dwie godziny. Padłam na łóżko i zaczęłam przeglądać telefon. Zobaczyłam, że Leon jest dostępny i zaczęłam się zastanawiać, czy do niego napisać. Długo jednak nie musiałam się zastanawiać, bo on zrobił to pierwszy. 

Leon - Dzień dobry, Vils.
Violetta - Mamy 17:15. Dopiero wstałeś?
Leon - Bardzo zabawne... Nie stresuj mnie, nie wiedziałem co napisać...
Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę. To słodkie.
Leon - Nie uciekaj, Vils.
Leon - Wiem, że tam jesteś.
Violetta - No jestem, jestem.
Leon - Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę.
Violetta - Więc widzimy się za dwie godziny. pa <3

Byłam cała w skowronkach. Tak bardzo chciałam, żebyśmy do siebie wrócili... Czuliśmy napięcie w swoim towarzystwie, wszystko działo się tak, jakbyśmy zakochiwali się w sobie od nowa. Byłam przy nim szczęśliwa. Szczerze szczęśliwa. Rozmarzyłam się, leżąc na łóżku. 
Co jakbyśmy dożyli razem spokojnej starości? Byli świadkami dorastania naszych dzieci? Wyobrażałam sobie różne magiczne sytuacje począwszy od oświadczyn, poprzez ślub i kończąc na wychowywaniu dzieci. 
Ocknęłam się godzinę później.
Wstałam niechętnie i udałam się do łazienki, gdzie nalałam gorącej wody do dużej wanny. Zrobiłam pianę i postawiłam na wolnym miejscu wszystkie produkty, które przydadzą mi się za chwilkę do pielęgnacji. Rozebrałam się, odkładając ubrania na pralkę, po czym przekręciłam złoty klucz w drzwiach, zamykając je. Wzięłam kąpiel, umyłam włosy i relaksując się w wannie, włączyłam delikatne masaże. Zmyłam resztki makijażu i przygotowałam cerę na coś mocniejszego. Uwielbiałam się malować, strasznie mnie to pociągało. Jednak nie miałam odwagi nigdy zrobić z siebie lalki barbie.
Wydepilowałam ciało, zostając w takim luksusie jeszcze trzydzieści minut. Wyszłam z wanny, owijając ciało czystym, białym i milutkim w dotyku ręcznikiem, po czym wzięłam drugi i zawinęłam w niego włosy. Osuszyłam się, i wróciłam do pokoju, stając przed łóżkiem. Ubrałam się tak: [klik]
Miałam wielką nadzieję, że Leonowi się spodoba. Francesca stwierdziła, że chłopak wręcz oszaleje na mój widok. Zachichotałam na wspomnienie o tym. Doczepiłam sobie włosy, które ostatnio dostałam w paczce. Tyle na nie czekałam... Efekt był dobry.
Podmodelowałam je prostownicą, idealnie zlały się z moimi prawdziwymi włosami.
Stanęłam przed lustrem i ubrałam jeszcze szpilki (widoczne w załączniku wyżej). Spojrzałam w swoje odbicie uśmiechnięta oraz podeekscytowana.
-Jest dobrze.-wyszeptałam zadowolona ze swojego wyglądu, przeglądając się.
Spojrzałam na zegarek i usiadłam przy toaletce w swoim pokoju. Osiemnastka przyjaciółki jest tylko jeden raz w życiu. Co mi szkodzi. Zrobiłam taki makijaż: [klik]
-Jest pięknie...-westchnęłam zachwycona. Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć minut musiałam być na miejscu!
Zerwałam się, biorąc szpilki w rękę i zbiegając z nimi na dół. Ubrałam je przy drzwiach, po czym obwieściłam Oldze, że wychodzę z domu. Nie rozumiałam, czemu ojca znowu nie było. W sumie to miałam to gdzieś.
Wyszłam, idąc powoli przez ścieżkę prowadzącą do bramy ogrodu. Po kilku minutach wydostałam się z posiadłości ojca. Skręciłam w lewo w kierunku domu Verdas'ów. Gdy się zbliżałam, zdawałam sobie sprawę, że tak na prawdę robi się coraz ciemniej. Spojrzałam na zegarek i przyspieszyłam kroku w obawie, że spóźnię się na imprezę swojej najlepszej przyjaciółki.
Wielka, czarna brama otworzyła się przedemną, a droga do ich pięknego, wielkiego domu była oświetlona barwnymi światełkami. Czułam, że to będzie niesamowity wieczór. Musi taki być, w końcu to osiemnastka Lu. Nareszcie dotarłam. 19:01... Ty to masz wyczucie, Violetta.
Zadzwoniłam, było słychać już muzykę ze środka. Miałam nadzieję, że nie będę ostatnia. Otworzył mi Federico, chłopak Ludmiły. Uśmiechnęłam się do niego, chłopak przytulił mnie.
-Pięknie wyglądasz.-szepnął, na co zachichotałam. To miłe z jego strony. Tak bardzo się starałam, żebym się dziś komuś podobała...
Oderwaliśmy się. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, było już dużo osób, ale z tego co wiem, Ludmiła zaprosiła całą szkołę, a kto nie przyszedłby na imprezę do Verdasów...
Tak, oni zawsze byli w centrum zainteresowania.
Zobaczyłam Ludmiłę, rozmawiającą z kilkoma dziewczynami. Wyglądała ślicznie. Tak strasznie ją kocham... Jak siostrę. Podeszłam do niej i wręczyłam jej prezent.
Wyściskałyśmy się nawzajem, złożyłam jej najlepsze życzenia jakie tylko potrafiłam. Nim się obejrzałam, ludzi było naprawdę bardzo dużo.
Nigdzie nie widziałam Leona. Szkoda, bo nie ukrywajmy - przyszłam tutaj również ze względu na niego. Po chwili weszłam do przestronnej kuchni, gdzie też było nastrojowo. Był tam Fede i jego koledzy.
-Mmm, Federico...-zaczęłam niepewnie i pociągnęłam go za rękę na bok.
-Tak, Violu?-zapytał z uśmiechem.
-Widziałeś może... No... Wiesz...-wymamrotałam nieśmiało.
-Zapragnęło ci się Leonka, co?-zaśmiał się.
-No ciszej.-burknęłam zawstydzona, uderzając go delikatnie w ramię.
-Powinien być w salonie.
Kiwnęłam głową i poszłam tam. Przeciskałam się przez tańczące pary, aż w końcu spotkałam Francescę. Leona nie mogłam znaleźć, a przecież tak mi na tym zależało...
Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu, przyjaciółka przedemną płonęła w uśmiechu i kiwnęła lekko głową, po czym odeszła. Dotarły do mnie te przecudowne perfumy. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam w jego stronę.


***
**Leon**

-Tak długo cię szukałem...wymruczałem jej cicho do ucha, obejmując ją. 
-Ja ciebie też.-powiedziała z tym swoim pięknym uśmiechem. Odeszliśmy na bok, bo był tu zbyt duży tłum, a chcieliśmy porozmawiać. W końcu wyszliśmy na balkon. Była ciepła noc. W dodatku światło księżyca wszystko pięknie oświetlało.
Wtedy zobaczyłem, jak wspaniale wygląda. Przez chwilę błądziłem po niej wzrokiem, nie mogąc nic z ciebie wydusić.
-Coś nie tak?-zapytała w końcu, wyrywając mnie z przemyśleń.
-Em... Wyglądasz przepięknie...-przyznałem, opierając się o balkon i przyciągając ją lekko do siebie w talii. Uśmiechnąłem się.
-A dla kogo się pani tak wystroiła, hmm?-mruknąłem, wtulając twarz w jej szyję. 
-A dla takiego jednego pana.-usłyszałem jej cichy chichot. 
-Na prawdę? Wydaje mi się, że temu panu bardzo się podobasz, wiesz?-zaśmiałem się.
Nic już nie odpowiedziała, tylko wtuliła się we mnie. Uśmiechnąłem się, to urocze. 
-Chcesz się czegoś napić?-zaproponowałem.
Byliśmy już tak blisko do odbudowania naszej dawnej relacji... 

-Violu, porozmawiamy?-zapytałem, gdy siadaliśmy na kanapie. Podałem jej napój z niewielką ilością alkoholu.
-Pewnie, o czym?-posłała mi uśmiech. 
-Wydaje mi się, że czujesz do mnie to samo co ja do ciebie...-zacząłem, z początku niepewnie. Ona przyglądała mi się. -Jesteś piękną, mądrą i po prostu świetną dziewczyną, nigdy sobie nie wybaczę naszego rozstania. Chciałbym, żebyś... Żebyś mi powiedziała czy ja... Mam u ciebie jeszcze jakieś szanse? Kiedy Camila zaczęła zmawiać się z Diego, żeby nas od siebie oddalić, ja... Uświadomiłem sobie, jak bardzo cię kocham. Pomyślałem, że będę walczył. A teraz, kiedy widzę, że nie wszystko stracone, pozwól mi być przy tobie, bo każdy dzień bez ciebie to dzień stracony...-wyznałem, patrząc w jej piękne, czekoladowe oczka. Złapałem jej dłoń niepewnie i splotłem nasze palce.
Tym razem to ona posunęła się krok dalej.
Pocałowała mnie. 
A nie był to zwykły pocałunek.
Zrobiła to z wielkim uczuciem, opanowaniem i delikatnością, jednocześnie z namiętnością i czułością... Uwielbiałem, gdy nasze usta zlewały się ze sobą, bo idealnie się dopełniały. Smakowała słodko, jednocześnie troszkę drinkiem, więc zacząłem się zastanawiać ile właściwie wypiliśmy. Nie chciałem się odrywać, ona najwyraźniej również. Usiadła mi na kolanach, uśmiechnąłem się pod nosem. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie, jej ręce objęły moją szyję. Oparłem się o kanapę, wodząc dłońmi po jej ciepłych plecach. Czasem przerywaliśmy, by nabrać oddech, ale szybko wracaliśmy do swojego poprzedniego zajęcia, z chwili na chwilę stającego się czymś bardziej odważnym.
-Kocham cię...-wyszeptała mi w usta, uśmiechnąłem się. Nareszcie wszystko między nami się wyrównało...


Targa nami pożądanie i namiętność. Całuję całe jej ciało, zostawiając na szyi dziewczyny zaróżowione ślady zwane malinkami, a z jej cudownych ust wydobywają się ciche jęki. 
Wracam pocałunkami do jej warg, wpijając się w nie namiętnie i pozbywając się resztek naszych ubrań. Układam ją wygodniej na łóżku, wcześniej zamknąłem drzwi mojej sypialni na klucz, więc nie muszę się martwić, że ktoś z dołu nas przyłapie. Pozatym muzyka gra głośno. Leży podemną całkiem naga, jest piękna. Tak bardzo ją kocham. Sunę wargami od szyi, poprzez piersi aż do podbrzusza. Nakrywam nas kołdrą, pod którą znikam. Kieruję się coraz dalej a po chwili sprawiam, że zaczyna z siebie wydawać ciche okrzyki rozkoszy. Po dłuższej chwili przestaję, obserwuję z lekkim rozbawieniem, jak spragniona domaga się więcej. Pochylam się nad nią, słuchając jej błagań, i uśmiechając się zadziornie. Kiedy wyraźnie oznajmia mi, że jest gotowa, Wykonuję serię delikatnych i czułych pchnięć, dzięki których ją rozdziewiczam.
Tak zaczyna się nasza namiętna, długa i pełna rozkoszy noc.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Z góry przepraszam, nie umiem pisać scen +18 xd ♥ 




















2 kwietnia 2016

#17 "Rozkosz"




***


**Violetta**

Diego czarował w taki sposób, że naprawdę ciężko było się w nim nie zauroczyć. Jednak pomagała mi Ludmiła, której słowa utkwiły w mojej pamięci. Diego to zły człowiek. I chce mnie wykorzystać. Tego się trzymałam.
A z Leonem? To już zamknięty rozdział. Było pięknie, ale nasze uczucie umarło.
Starałam się jakoś po tym pozbierać, w końcu minął już ponad miesiąc od naszego rozstania.
Zauważyłam ostatnio, że Leon często na mnie zerka. Pogodziłam się z jego stratą.

Właśnie wyszłam z domu i wyminęłam limuzynę ojca, mówiąc szoferowi, że do szkoły chętnie się przejdę. Była na prawdę śliczna pogoda. Słońce leniwie prześwitywało przez kwieciste korony drzew, aż człowiekowi polepszał się humor. Ponadto jak na godzinę - spojrzałam na zagarek - 7:20 było bardzo ciepło. Ruszyłam pięknym parkiem w stronę szkoły, idąc mijałam miejsce naszego pierwszego pocałunku. Lekko się zdziwiłam, bo zobaczyłam tam Leona, stojącego blisko jeziorka i wrzucającego kamyczki do wody.
-Nie zamyślaj się tak, bo cię okradną.-zachichotałam wesoło, stając obok niego.
Chłopak spojrzał na mnie. Od zerwania nie zamieniliśmy ze sobą żadnego zdania, a jego wzrok wyrażał wszystko. Zawstydziłam się, spuszczając głowę. Byłam speszona tą sytuacją. Wciąż cierpiał.
Niezręczna cisza.
-Cześć.-Verdas w końcu ją przerwał.
Spojrzałam na niego i zacisnęłam wargi w cieńką linię i pokiwałam lekko głową.
-Miło mi znów usłyszeć twój śmiech i zobaczyć ten piękny uśmiech.-powiedział, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.
Uśmiechnęłam się specjalnie dla niego.
Momentalnie wszystkie uczucia do mnie powróciły. Chcę czy nie, wciąż go kocham.
-Idziemy do szkoły?
-Jasne.-szepnęłam.



***

**Leon**

-Często olewasz przyjaciół?-zaśmiałem się cicho.
-Co?-Violetta była nieco zdezorientowana.
-Nie pamiętasz? Wczoraj miałaś przyjść do Ludmiły.
-Ojejku, zupełnie zapomniałam!-zakryła sobie usta dłonią. -Byłam z...
-Z Diego?-wyrwało mi się z ust.
-Proszę?
Spuściłem głowę. Cholera. W co ja brne...
-Leon?-stanęła przedemną, podnosząc mój podbródek.
-Przepraszam, ja...-wymamrotałem
Ona tylko zaśmiała się. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-No nie wierzę...-śmiała się słodko, tak, że wywołała mój uśmiech.
-Co jest?-szepnąłem, patrząc na nią zauroczony.
-Po prostu nie wierzę, Leon. Jesteś zazdrosny!
Uniosłem brwi, oburzony. Niby ja? Co takiego?
-Pff...-prychnąłem. -Daj sobie spokój...-zaśmiałem się ironicznie. -Ja? Zazdrosny? Że ja?-uderzyłem się palcem w klatkę piersiową. -Nigdy w życiu...-mruknąłem, podchodząc do niej.
Wiał delikatny powiew, który muskał jej jasne włosy. Miała delikatny, uroczy makijaż i błękitną, zwiewną sukienkę na sobie. Jest przepiękna, zawsze była. Śliczna, słodka, zabawna, rozkoszna. Tylko nie moja. Jest najcudowniejszą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem. Chciałbym dawać jej miłość, czułość, rozmawiać z nią, słyszeć jej chichot i codziennie widywać ten piękny uśmiech goszczący na jej rumianej buzi. Straciłem ją i nie mogłem się z tym pogodzić. Oddałbym naprawdę dużo, żebyśmy wrócili do siebie. Chciałbym być w jej oczach chociaż przyjacielem, bo raczej już nic do mnie nie czuje. To rozstanie to największy błąd w moim życiu.
Życie.
To właśnie ona była tą jedyną, tylko z nią chciałbym je spędzić. Czułem w sercu rozsadzający ból.
-Leon, wszystko dobrze?-Castillo wyrywa mnie z głębokich przemyśleń.
Patrzę na nią smutnym wzrokiem.
-Co się dzieje, ska... Ee... No...?-patrzy mi prosto w oczy.
Skarbie. Chciała to powiedzieć.
Zbliżam się, ujmując w dłoni jej policzek i głaszczę go delikatnie. Czuję na sobie jej przyspieszony oddech, widzę jak przymyka oczy. Moje serce bije szybko, jakby chciało do niej wyskoczyć.
Zbliżam się jeszcze odrobinę, pocierając nasze nosy o siebie, a jedną ręką przyciągam jej ciało do siebie, przyciskając je tak, że z jej boskich ust wydobywa się cichy jęk. Dziewczyna zwilża językiem swoje wargi, a ja przejeżdżam po nich kciukiem. Ona przysuwa się do mnie zniecierpliwiona. Jestem tak cholernie szczęśliwy, odsuwam od niej delikatnie, uśmiechając się pod nosem a jej głowa na której twarzy tkwi uśmiech, podąża za moją. Zabieram dłoń z jej policzka, obejmując ją w talii i przyciskając do swojego ciała, tym razem słysząc z jej ust niewinne westchnięcie. Złączam nasze wargi w czułym, długim pocałunku. Tak długo na to czekałem...
Cieszę się, gdy Violetta odwzajemnia pocałunek. Pieszczę jej usteczka namiętnie, czule i z miłością, wodząc dłońmi po jej ciele. Tęskniłem za nią. Gdy odrywa się by nabrać oddechu, ja schodzę pocałunkami na jej szyję, a ona odchyla głowę by ułatwić mi do niej dostęp. Gładzę dłońmi jej biodra, spowrotem przybliżając się do niej i zostawiając gorące pocałunki na jej delikatnej skórze szyi. Dyszała cichutko, najwyraźniej nie mogąc uspokoić oddechu.



***

**Violetta**


-Nie wyobrażasz sobie co ze mną robił...-wymamrotałam wyraźnie każde słowo, stojąc na korytarzu przed klasą, jakąś godzinę po owym pocałunku. Rozmawiałam z Federico.
-Nie zapomnij oddychać.-chłopak zaśmiał się.
Zaczęłam lekko podskakiwać, piszcząc cicho. Rzuciłam się na szyję Włochowi, który wciąż się ze mnie śmiał.
-Nie za wygodnie ci, Vils?-usłyszałam mruknięcie Ludmiły, przez co oderwałam się od szatyna i spojrzałam na blondynke,  chichocząc rozpromieniona.
-A tej co?
-No... Biorąc pod uwagę, że twój braciszek prawie ją wziął...
-Prawie co zrobił?-krzyknęłyśmy razem identycznie i jednocześnie. Feder zaczął się śmiać. Spojrzałam na Ludmiłę cała rumiana.
O wilku mowa. Leon podchodzi do nas z tym swoim łobuzerskim, boskim uśmieszkiem. Zastanawiam się gdzie mogę uciec, bo jak tak na niego patrzę to robię się zwyczajnie gorąca. Szczerzę się do niego swoim delikatnym i przepełnionym słodyczą uśmieszkiem a on odwzajemnia mi to gdy jego usta układają się w zalotny kształt.
~Nie no, zaraz tu padnę. O cholera. Puścił mi oczko?!~ krzyczałam w myślach.

Nic nie było poukładane. Utonęłam w miłości do niego jeszcze głębiej niż kiedyś. Moje serce biło nadzieją na naszą wspólną przyszłość. Byłam pewna siebie jak jeszcze nigdy, choć nie odzywałam się do niego. Właściwie tego dnia niewiele rozmawiałyśmy. Nasz kontakt wzrokowy uzupełniał idealnie wszystko. Rozpływałam się na wspomnienie, które wracało do mnie jak boomerang. Czułam jak rozgrzewa się nademną gar gorącej czekolady, którego zawartość po chwili rozkosznie pokrywa całe moje ciało.
Jest cudowny.
Siedziałam właśnie u siebie w pokoju i pisałam z Ludmiłą. Twierdziła, że Leon przez cały dzień nie odezwał się do nikogo słowem.



*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~**~*~*~*~*~*~*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

PS. Zapraszam serdecznie na moje drugie opowiadanie, jest ono pisane na wattpadzie i ma dość kreatywną fabułę. Na razie pojawił się tam prolog, mam nadzieję, że was zainteresuje! ♥ KLIK ♥