26 marca 2016

#16 "To wszystko już się działo"

Droga wolna. Więc leć jak ptak, masz przed sobą cały świat.





***
**Violetta**


Minął miesiąc, a ja nie mam żadnego kontaktu z Leonem, poza codziennym widywaniem się w szkole. Traktował mnie jak powietrze. W dodatku zauważyłam, jak Diego zaczął się do mnie zbliżać. Z dnia na dzień był coraz śmielszy, posuwał się coraz dalej. A ja traciłam już jakiekolwiek nadzieje na to, że Leon mnie wciąż kocha i wrócimy do siebie.
Po prostu cierpiałam.

-Violetta, co powiesz na jakiś... Wypad na lody po szkole?-stojąc na szkolnym korytarzu usłyszałam głos Ludmiły.
-Nie, jakoś nie mam nastroju.
-Tylko szkoda, że nie masz nastroju już od dawna. Tęsknię za moją przyjaciółką, co z nią zrobiłaś?
-Nie wiem, zapytaj Leona...-wyszeptałam.
-Będę po ciebie o 17.-mruknęła, wymijając temat i weszła do klasy.
Westchnęłam ciężko, siadając przy niej w ławce i wyjmując książki.
Lekcja się zaczęła, na końcu klasy jak zwykle było słychać chichoty Camili i Diego. Siedzieli razem, z chwili na chwilę coraz bardziej wydawało mi się, że są razem. Jednak gdy tylko na niego spojrzałam, chłopak puścił mi oczko. Co dziwne, w klasie nie było Leona. 
Po 45 minutach wyszliśmy z klasy, a ja podeszłam do szafki.
-Zrobię wszystko, żeby dziewczyna, którą kocham była szczęśliwa.-usłyszałam głos Leona. Stał niedaleko i rozmawiał z Diego, wyglądali jakby mieli się rozszarpać. Musieli się o coś pokłócić. Zamknęłam szafkę i spojrzałam na nich, byłam ciekawa i jednocześnie cholernie zabolało mnie to, że Leon jakąś kocha. Jak widać bardzo kocha, skoro mówi tak ostrym tonem.
Diego uśmiechał się ironicznie. Nie rozumiem. Na początku bili się tak samo o mnie...
Nie, to niemożliwe...
Obydwaj kochają Camilę?
Coś we mnie pękło. Przymknęłam oczy na chwilę, próbując pozbyć się złych myśli. Usłyszałam jak ktoś podbiega do mnie i obejmuje mnie.
-Violu, dobrze się czujesz?-to Diego.
Jego głos był przepełniony troską, a czułość z jaką mnie złapał była po prostu niesamowita.
Otworzyłam powoli oczy, może chłopak uznał, że zemdlałam.
-Jest okej.-wyszeptałam, zagłębiając spojrzenie w jego ciemnych oczach. Były piękne, głębokie, ale nie te, za którymi tak strasznie tęskniłam.
Dobrze, ale tak bardzo źle.
Oderwałam się od niego, bo gwałtownie wszystkie wspomnienia do mnie powróciły. Moje policzki szybko zalały się łzami, spojrzałam spanikowana na Leona, który stał zmartwiony i jednocześnie zły na Diego, wróciłam wzrokiem na Hiszpana, i wybiegłam ze szkoły z płaczem. Nie mogłam w to uwierzyć, że tyle pięknych chwil z Leonem teraz zamieniły się w przeszłość.
Tylko przeszłość.
Nie potrafiłam już być na niego zła, nienawidzić, nie rozumieć... Chciałam, żeby do mnie wrócił, potrzebowałam jego czułości, miłości, głosu, dotyku. Po prostu jego obecności i świadomości, że jest tylko mój a ja jestem tylko jego.
To niesamowite, jak łatwo mi jest przywiązać się do kogoś. Moje życie chwilowo było ubarwione...
A teraz?
Usiadłam na ławce na zapleczach szkoły, nie mając jednak odwagi by z niej uciec.
Leon wyglądał jakby czuł się winny. Może i dobrze? To tylko jego wina.

***
**Leon**

-Zamorduje cię kiedyś...-warknąłem do hiszpana, przyciskając go wściekły do szafek. Buzowała we mnie złość, ale odpuściłem, bo nie chciałem mieć znów problemów z jego matką i dyrektorem. 
Następna lekcja to W-F. Przebrałem się szybko, żeby mieć jak najkrótszy kontakt z Diego w szatni i poszedłem na salę, z nudów kopiąc sobie piłkę.

W schowku na piłki usłyszałem znajomy głos:
-Pamiętajcie, gdy Violetta będzie wchodziła, naprężamy tą folię, tuż obok będzie stał Diego, ma wpaść w jego ramiona, a wtedy wreszcie się w nim zakocha. Jest do tego już na prawdę blisko. Damy radę.-Camila mówiła do swoich koleżanek. Spojrzałem w dół, pod nogami napięty był foliowy, bezbarwny sznurek, którego nie było widać. 
Cholera, uknuły. Musze coś z tym zrobić. Jak to blisko do zakochania?!!
Stanąłem naprzeciwko Diego, który najwyraźniej był już na umówionej pozycji. Był zdezorientowany tym, że mogę przez to gdzie stoję utrudnić im plan. Przy odrobinie szczęścia Violetta może wpaść w moje ramiona.
Zobaczyłem ją, ale nagle obleciał mnie strach. Znienawidzi mnie, jeśli ją dotknę.
Szła spokojnym krokiem, zagadałem Federico, żeby to wyglądało naturalnie. Przez ułamek sekudny widziałem jak spada, a potem upada w ramiona Diego, który szybko wykorzystuje ten moment i całuje ją.
Deja vu.
Przypomniał mi się moment kiedy jakiś facet pocałował ją na schodach a ja przyniosłem jej sweterek. Niby drobnostka, niby nie byliśmy już razem, a jednak zabolało i to bardzo. Mając świadomość, że tak tęskniłem za jej wargami, że kiedyś sam ją całowałem, rozwalało mnie. Nie mogłem tego znieść, ale tłumiłem w sobie emocje tylko ze względu obecności całej klasy. Już dawno sprałbym go, ale pamiętam reakcję Violetty na jego wypadek, chyba za bardzo by ją to zraniło.

Uśmiechnąłem się ironicznie i wróciłem do grania z chłopakami, nie wyrażając swoim ciałem żadnej emocji. Nie wiem czy odwzajemniła, czy jej się podobało, czy są razem, czy uderzyła go w tą jego piękną buźkę. Traktowałem tą dwójkę jak powietrze a na sali dosłownie roznosiło mnie. Podawałem piłkę mocno, wyrażałem swoją złość fizycznie, lecz wyraz twarzy wciąż został obojętny.
Bałem się na nich spojrzeć, bałem się, że zobaczę obraz szczęśliwej pary. Czułem się jak tchórz.
Zdałem sobie sprawę, że nasze rozstanie spowodowane jest moim strachem. Przecież powinienem ją teraz wspierać, nie ma nikogo. Muszę ją odzyskać, poczułem nagły napływ motywacji.
Jednak czy to możliwe? Chyba za bardzo ją skrzywdziłem, by mi wybaczyła...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

No to pocałunek Dieletty możecie dokończyć sobie sami, ponieważ póki co nie dowiecie się czego będzie początkiem lub czy cokolwiek zmieni. Miałam bardzo dużo problemów z napisaniem tego rozdziału, ma on tygodniowe spóźnienie, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest ://

PS: Data dodania rozdziału to moje urodziny, więc dedykuję go Wam wszystkim ♥

13 marca 2016

#15 "Cierpienie"





Dedykacja dla Maddy, która trafiła komentarzem w sedno mojego pomysłu! ♥


***
**Violetta**

-Leon, do cholery! O czym ty w ogóle mówisz?-pytam roztrzęsiona. Jak to dla mojego dobra?!
-Violetta, zrozum. Tak będzie lepiej.
-Nie! Nic nie będzie lepiej! Bo cię kocham i w tej chwili czuję się wykorzystana, bo przyszła jakaś laska, która niby może zrobić mi krzywdę a ty ze mną zrywasz? Nie rozumiem, nie... Nie zgadzam się, Leon!-prawie wykrzyczałam przez płacz.
-Uspokój się, proszę...
Nie dałam mu dojść do głosu. -Nie!-wrzasnęłam. -Nie rozumiem jak możesz mi to robić, nie rozumiem! Chciałeś się zabawić moimi uczuciami, tak? Nienawidzę cię!-odepchnęłam go gdy się zbliżył.
-A ja cię kocham, tylko nie możemy być razem.-dotknął mojego drżącego ramienia. -Nie możemy, bo Camila to moja była dziewczyna. Napisała mi, że zrobi wszystko, żebyś cierpiała tak samo jak ona, niby przeze mnie. Jestem w tobie szaleńczo zakochany, musisz mi uwierzyć. Będzie mi strasznie ciężko żyć, nie mogąc cię dotknąć, przytulić, pocałować... Nie mogąc być przy tobie. Jednak nie pozwolę aby stała ci się krzywda, nie dopuszczę do tego. Dlatego jestem w stanie podjąć taką decyzję...-mówił, ale znów mu przerwałam. 
-Gdybyś mnie naprawdę kochał, to powiedziałbyś, że razem damy radę, że przy tobie mogę czuć się bezpiecznie! Pewnie spodobała ci się inna, i to tylko wymówka, żeby zakończyć nasz związek.-po wypowiedzeniu ostatnich słów, wybiegłam stamtąd zapłakana. 

Nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie mnie zostawił. Osoba, którą szczerze darzyłam miłością, jedyna bliska mi osoba na całym świecie. Teraz go straciłam i jestem zupełnie sama. Niekochana przez nikogo. Zbiegłam na parter w szkole i rozglądałam się. Pełno tu roześmianych uczniów, słyszałam tylko przytłumione dźwięki, stopniowo coraz bardziej zamazywał mi się obraz przed oczami. Stałam na środku korytarza, nie potrafiąc zatrzymać fali łez. Usłyszałam kilka drwin i śmiechów na mój temat, pewnie śmieszył ich mój widok, bo wyglądałam co najmniej jak dziewczyna z psychiatryka. 
Usłyszałam za plecami przytłumione wołanie swojego imienia. Odwróciłam się, po czym cała zalana łzami wybiegłam ze szkoły. Pobiegłam prosto do domu, gdzie wskakując do łóżka, w nielepszym humorze spędziłam resztę dnia. Moje oczy były już zmęczone długimi godzinami ciągłego płakania, nie mogłam się z tym pogodzić. Może i zachowywałam się jak dziecko, ale to tak strasznie bolało...
Słysząc po raz setny od powrotu do domu dźwięk dzwonka telefonu, byłam zmuszona go wyłączyć. 
Zagrał sobie ze mną, zniszczył mnie tym. Nie chcę go znać, właśnie stał się nikim w moich oczach. 
Miałam trzydzieści osiem nieodebranych połączeń od Leona i około dwudziestu smsów. Nawet nie miałam ochoty na to patrzeć. Straciłam całą chęć do życia. Przecież mogłam się nim cieszyć zaledwie kilka dni...
Co jest ze mną nietak? Najpierw rodzice - nie obchodziłam ich, moja matka zginęła. Musiałam wrócić do ojca, który wciąż ma mnie gdzieś, później śmierć babci... A teraz Leon. Nie mogłam tego znieść, czułam się pomiatana. 
A może to jakiś znak? Może muszę się przygotować na jakąś rewolucję, postawić się?
Nie, mam siedemnaście lat i niczego jeszcze nie wiem o świecie. Możliwe, że to dopiero początek, może każdy przez to przechodzi... Na pewno są ludzie, żyjący z większymi problemami, i oni na pewno radzą sobie z nimi lepiej niż ja...

***
**Leon**

Mijają dni, czuję się jak śmieć, jej nie ma w szkole, nie odzywa się. Diego wyszedł już ze szpitala i chodzi z nami do szkoły, boję się jedynie, że stanie się pocieszeniem dla Violetty, będą spędzać więcej czasu i coś ich połączy... 
Strasznie się tego bałem, chwilami miałem wrażenie, że to wszystko mnie rozsadzi. Cholernie za nią tęskniłem, modliłem się, żeby nie zrobiła sobie krzywdy, żeby jakoś z tego wyszła cało. Nie żałowałem, że zakończyłem nasz związek. Mimo, że cały czas tak samo mocno ją kochałem, ciągle była dla mnie tak samo ważna, nie potrafiła mnie zrozumieć. Gdyby wszystkiego było mało, Camila zaprzyjaźniła się z Diego. Z tego nic dobrego nie wyniknie. 
Dziś piątek, cały tydzień Violetta nie przychodziła do szkoły.
Zapukałem do pokoju siostry.
-Ludmiła, wiem, że się przyjaźnicie, i nie możesz mi udzielać żadnych informacji o niej, ale do cholery ją kocham i obie musicie zrozumieć, że przemyślałem to co zrobiłem. I nie będę tego żałować, bo Camila jest naprawdę niebezpieczna. Na dodatek połączyła siły z Diego i zrobią wszystko, żeby zrazić ją do mnie i jeszcze bardziej podniecić w niej złość do mnie. Musi zobaczyć, że nic mnie z nią już nie łączy, aż sobie da spokój. Nie mogę ryzykować, nie pozwolę, żeby ktokolwiek ją skrzywdził... Wtedy do siebie wrócimy. No... przynajmniej będę starał się ją odzyskać...-mówiłem, stojąc przed drzwiami od jej pokoju. Usłyszałem płacz, chwyciłem delikatnie za klamkę a na łóżku Ludmiły zobaczyłem Violettę. Zaparło mi dech w piersiach, nie sądziłem, że przezemnie jest w takim stanie. Wyszedłem stamtąd szybko, wściekły na siebie i jednocześnie tak wzruszony, smutny tym widokiem... Wbiegnąłem do łazienki od swojego pokoju, trzaskając drzwiami, i opierając się o zlew. Spojrzałem powoli w lustro, patrząc sobie samemu w oczy. Spuściłem spowrotem głowę i zacząłem płakać. Przecież ona nigdy mi nie wybaczy... Czułem się zwyczajnie bezsilny, chciałem tylko, żeby mnie zrozumiała. Opłukałem twarz zimną wodą, ogarnąłem się, i wyszedłem, ale jej już tu nie było. Szukałem jej po całym domu, musiała wrócić już do siebie. Nie wierzyłem w to co się dzieje, jeszcze nigdy tak nie cierpiałem... 

Następnego dnia pojawiła się w szkole. Od pierwszej lekcji unikała mnie, a ja sam nie potrafiłem się do niej odezwać. Zabrakło mi odwagi, pozatym wątpię, żeby chciała ze mną rozmawiać. Nienawidziła mnie. 
Kolejne zajęcia to WF. Kiedy wszedłem na salę gimnastyczną z Federico, mój wzrok zatrzymał się na ukochanej. Bardzo schudła, na jej twarzy nie było uśmiechu. Zmieniła się, odebrałem jej radość życia.
Podczas grania w piłkę nożną wpadła na mnie, a później potraktowała jak powietrze. Nie dała się tknąć. Coś we mnie pękło, staliśmy się zupełnie obcymi dla siebie osobami. Cierpieliśmy naprawdę mocno, co każdy zauważał na każdym kroku. Właśnie wtedy razem zauważyliśmy pierwsze kroki Camili i Diego. Dziwnym trafem on zawsze rozmawiał z Violettą w czasie gdy ja rozmawiałem z Camilą, a ta dwójka podczas zadawania różnych dziwnych pytań i prób zagadania, wymieniała ze sobą tajemnicze spojrzenia. 
Bałem się na każdym kroku, że chociażby ktoś podstawi nogę mojej kruszynce, nawet taka drobnostka a serce rozpadłoby mi się na miliony kawałeczków. Cokolwiek by się jej stało i tak będę się za to obwiniał. Czas mijał tak nieubłaganie szybko, a ja nie dostawałem od Violetty żadnych sygnałów. Póki co cały mój plan przebiegał zgodnie i miałem nadzieję, że wszystko się uda, i że będę mógł do niej wrócić... Była całym moim światem i nie mogłem patrzeć jak zalewa się depresją i co gorsze prawdopodobnie anoreksją.

Tym sposobem mijały minuty, godziny, dni, jeszcze gorsze noce aż w końcu od tego wszystkiego uzbierał się miesiąc. 
Miesiąc cierpienia, pozbawiający nas każdego rodzaju kontaktu.

_________________________________________________________________________________

Mimry z mamrami, moim zdaniem rozdział jest beznadziejny, ale co wy o nim myślicie, napiszcie w komentarzu. Tracę radość z pisania tego opowiadania. 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

5 marca 2016

#14 "Intryga"



***
*Leon*


Następny dzień w szkole nie zapowiadał się dla mnie najlepiej. W końcu w skali od 1 do 10, jestem przygotowany na dwa, ponieważ całą resztę dnia spędziłem z Violettą w moim pokoju. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się i miło spędziliśmy czas.
Czasami dostałem od niej buziaka, co było czymś błogosławionym, bo robiła to w taki sposób, że aż chce się więcej. A cóż ja mogę więcej mając siedemnaście lat, nie będąc nawet pewnym czy jest się w związku i w dodatku mając do czynienia z tak drobną, czułą i wrażliwą osóbką jak Violetta. Jednym słowem - nic. Nie jestem pewnien, czy chcę... Nie myślę o tym teraz, bo mam znacznie większe zmartwienie.
Kiedy szatynka zdecydowała się wrócić do domu około godziny 21, dostałem wiadomość.

"Widziałam, że nieźle się bawiłeś dzisiaj na boisku. Szkoda, że kiedyś robiliśmy to samo. Zapewniałeś mnie, że będziemy razem już do końca, że jestem tą jedyną...
A co z tego było prawdą? Jak się kocha, to na zawsze. Właśnie.
To mogę w tej chwili wiedzieć na 100%, bo kiedyś się w tobie zakochałam, i uwierz - próbowałam przestać, jednak to nie jest takie łatwe. Zmieniasz sobie laski jak skarpetki, bo masz duże powodzenie. To przykre. Chciałam ci jedynie uświadomić, że cierpię przec ciebie. Nie było łatwo patrzeć, jak niemal połykaliście się na tej trawie. Tęsknię za tym, wiesz?
Zawiodłam się na tobie, zrobię wszystko, żeby dziewczyna nie musiała przechodzić przez to samo i żeby dowiedziała się prawdy o tobie."

Z tego miejsca wszystkie wspomnienia do mnie powróciły.


***
**Violetta**

Budzę się rano dzięki wpadającym promieniom słońca, które dość intensywnie oświatlają mój pokój. Wczoraj zapomniałam, żeby zasłonić zasłony. Może i dobrze? Chodzę cała w skowronkach, jakby mój świat nagle nabrał barw. Może właśnie tak jest? Tak! Jesteśmy razem! 
Chyba.
W praktyce nie rozmawialiśmy o tym, nie mieliśmy czasu. Wczoraj tylko cieszyliśmy się sobą, albo rozmawialiśmy o wszystkich innych sprawach, które w rzeczywistości nas nie dotyczą. Cieszę się, że tak szybko odnaleźliśmy nić porozumienia. 
Jednak raczej jesteśmy razem. W końcu nie całuję się z byle kim... 
Z tego mojego roztrzepania i radości zupełnie zapomniałam o nastawieniu budzika. Na szczęście, gdy spojrzałam na zegarek, dostrzegłam na nim "7:05". Miałam jeszcze czas. 
Wstaję leniwie, przeciągając się i ubierając na siebie różowe, puchate kapcie.
Odgarniam włosy do tyłu, rozglądając się po pokoju, po czym ruszam do łazienki i zamykam się w niej na kluczyk. 
Wykonuję w niej wszystkie poranne czynności. Chichoczę cicho, gdy orientuję się, że przecież nie wzięłam ubrań. Wracam do sypialni, podchodząc do szafy i dłuższą chwilę zastanawiając się nad tym co ubrać. Ostatecznie wybieram ten zestaw i wracam do łazienki, gdzie rozczesuję włosy z lekkim trudem. Postanawiam się odstawić. 
Tak po prostu...
Dla nikogo...
Doczepiam włosy, delikatnie je kręcę oraz wykonuję naturalny makijaż. Stwierdzam w końcu, że jestem gotowa i schodzę na dół. Chowam do torebki portfel i butelkę wody po czym wychodzę. 
Dziś piękna pogoda. Cały ten świat nagle stał się barwny, aż chciało mi się żyć.
Poszłam żwawym krokiem w stronę wyjścia, i - co mnie zdziwiło - przed bramą czekało na mnie auto mojego taty. 
Wzdycham cicho, przekręcając oczami i wsiadam do niego. Szofer odwodzi mnie do szkoły. Mam dość tego obrzydliwego bogactwa mojego ojca.  
Wreszcie znajduję się w szkole. Podchodzę do szafki, wypakowując do niej niepotrzebne rzeczy. Czuję na swojej talii ciepłe dłonie, odwracam się spokojnie, lecz zanim zdążam cokolwiek zrobić, czuję jego aksamitne i słodkie wargi na swoich. Odpływam, zauroczona, a chłopak przypiera mnie delikatnie do szafek. Czuję, jak również uginają się podemną nogi. Czym sobie na to zasłużyłam?
Odrywamy się od siebie niechętnie, a gdy otwieram oczy na samym początku widzę jego piękny uśmiech. Przenoszę wzrok stopniowo do góry i zatrzymuję w jego szafirowym spojrzeniu. 
-Dzień dobry.-mówię z uśmiechem, odsujwając się odrobinę i zamykając spokojnie szafkę. 
-No dobry, dobry.-szepcze chłopak, spuszczając wzrok i wbijając go w ziemię. 
Patrzę na niego lekko zdziwiona, lecz póki co postanawiam o nic nie pytać. 
Udajemy się na lekcję. 
Siadam ze swoją najlepszą przyjaciółką - Ludmiłą, która od wczorajszych zdarzeń jest strasznie podeekscytowana i patrzy na mnie serdecznie. 

-Dzień dobry.-do klasy wchodzi nauczyciel, jak zwykle niedbale odkładając dziennik na biurko. Za nim zauważam rudowłosą dziewczynę, która z delikatnym uśmiechem rozgląda się po klasie. 
-To jest Camila, wasza nowa koleżanka. Będzie chodzić z wami do klasy.-przedstawił dziewczynę. -Możesz usiąść tam, obok Leona.-powiedział, wskazując rękę a dziewczyna niepewnie ruszyła w stronę ławki swojego byłego chłopaka. Usiadła, odsuwajac się delikatnie i traktując go jak powietrze. Mam w głowie masę myśli na minutę. Czemu jej wzrok wcześniej zatrzymał się na nim i uśmiech spełz z jej ust? 
Jeszcze bardziej zastanowiło mnie, i jednocześnie zaparło dech w piersiach z szoku, kiedy Leon wstał  zaraz po tym, gdy nowa koleżanka usiadła. Nawet nie patrzył na nią. Wstał, wrzucając do plecaka swoje książki po czym po prostu wyszedł z klasy. Zapadła cisza, ruda spuściła głowę, chowając twarz we włosach. Spoglądam na Ludmiłę zaniepokojona, jednak za bardzo boję się pójść w jego ślady. Choć martwiłam się o niego bardzo. Lekcja dłużyła się niemiłosiernie, czułam na sobie czyjś wzrok. Bardzo mnie do krępowało, byłam zestresowana tym. 
Robiłam notatki niespokojnie, czekając na przerwę a gdy tylko zadzwonił dzwonek, wystrzeliłam z klasy jako pierwsza, od razu próbując myśleć, gdzie mógł pójść Leon. 
Wchodzę w korytarz na trzecim piętrze, gdzie nikt już nie zaglądał, ponieważ jest to niewyremontowana, stara część szkoły. Znajduję go siedzącego na ławce, z twarzą schowaną w dłonie. Zbliżam się i siadam obok niego cichutko, patrząc na niego z troską i zmartwieniem.
Z chwili na chwilę chcę wiedzieć coraz bardziej kim jest ta dziewczyna, i dlaczego ich reakcja na siebie nawzajem była tak nietypowa i budząca niepokój. 
Po dłuższej chwili, nie widząc żadnej reakcji z jego strony na moją obecność, kładę delikatnie dłoń na jego ramieniu. 
-Kochanie...-szepczę.
Chłopak siedzi od kilku minut w tym samym bezruchu. Pociera dłońmi twarz, jeszcze bardziej spuszczając głowę i mierzwiąc swoje włosy. Przyglądam mu się w ciszy. Jest niesamowicie spokojny, zachowuje się jakby był niesamowicie skupiony na czymś, zamyślony i załamany. 
Nie wiedziałam co się dzieje. 

***
**Leon**


Nie mogę w to uwierzyć. 
Tyle o nią walczyłem. 
Tyle czekałem, żeby móc ją dotknąć, przytulić do serca, spróbować smaku jej warg. Kiedy wszystko wydaje się być idealnie piękne, kiedy wszystko się układa, ty dostajesz wiadomość. Potem widzisz...
Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Tylko jak mam jej to powiedzieć? Tyle się wycierpiałem, tak strasznie mi żal, że gdybym nie był w tym miejscu i gdyby nie było tutaj Violetty, prawdopodobnie rozpłakałbym się. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. 
Zobaczyłem dziewczynę w autobusie, która była nowa w naszej pieprzonej dzielnicy "bogaczy". Piękną dziewczynę, która podobnie jak ja chciała uciec od swoich problemów, wsiadła w pierwszy lepszy autobus i zabrała mi park, do którego lubiłem przychodzić w nocy, by przemyśleć pewne sprawy. Poszedłem za nią, pewnie myślała, że zrobię jej krzywdę. Urwisko. Nie miała możliwości ucieczki. Bezbronna dziewczyna odwróciła się, a ja ją złapałem, tuż nad ziemią. Bezbronna, piękna. Drobna, wystraszona. Piękna. Zakochałem się w niej. 
Los tak chciał, że okazała się być córką sąsiada, przyjaciela mojego ojca. 
Los tak chciał, że zaczęła chodzić do mojej szkoły, tej samej klasy. 
Los tak chciał, żeby została najlepszą przyjaciółką mojej siostry. 
Tylko dlaczego los nie chce dać nam szansy?
Dlaczego los tak chciał?
Dlaczego los rozdziela nas po tak krótkim okresie bycia razem?
Diego. Potem on. Bywały chwile, w których straciłem już jakiekolwiek nadzieje, myślałem, że ona go kocha. Może tak było? Diego to skończony dupek, skrzywdził wiele dziewczyn, w tym jedną bardzo dla mnie ważną, - Ludmiłę. Diego do dzisiaj próbuje zdobyć Violettę. Szczerze? On chce tylko wykorzystać, potem zostawić. Choć w szkole nie mamy kontaktu ze szpitala. Nie wiadomo, czy chłopak żyje po wypadku sprzed tygodnia. Wątpliwe.
Nienawidzę go całym sercem. Więc mimo tego, że traktowała mnie jak wroga, że niecierpiała mnie, nie znosiła mojego widoku, pomyliła charaktery moje i Diego, mimo tego wszystkiego, w końcu mnie pokochała. Stałem się dzięki temu najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Jednak nie jest nam dane być razem.
Słowa Camili to: "Zawiodłam się na tobie, zrobię wszystko, żeby dziewczyna nie musiała przechodzić przez to samo i żeby dowiedziała się prawdy o tobie." 
Wiem na co ją stać. Camila chce zniszczyć Violettę z czystej zazdrości o mnie. Tylko niech do cholery nie mści się na niej. Na mojej ukochanej kruszynce, której za chwilę będę musiał złamać serce. Chyba bolało mnie jeszcze bardziej, niż ją zaboli gdy to zrobię. 
Ale to musi nastąpić, dla jej dobra. Nie pozwolę, żeby ten rudzielec zrobił jej krzywdę. Nie pozwolę, żeby znęcała się nad nią. Będę ją chronił, nawet za tak ogromną cenę. 
Kiedy wszystko wydaje się być idealnie piękne, kiedy wszystko się układa, ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś w jednej, wielkiej ciemnej dupie. 




~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ