
***
Zastanawiam się dlaczego właśnie mi muszą się przytrafiać takie rzeczy. Wszyscy dookoła mogą wieść spokojne życie, być szczęśliwi, mieć ukochaną osobę u swojego boku i mieć pełną rodzinę.
Nie mam nikogo. Ani mamy, ani rodzeństwa. Nie wspominając już o tym, że tata ma mnie gdzieś.
Tydzień temu przywiózł mnie spowrotem do domu, co najwyraźniej go nie cieszyło, bo myślał, że zostanę w Madrycie i będzie miał spokój.
Przez ostatni czas, w którym życie wystawiło mnie na próbę, często spotykałam się z Ludmiłą i z Francescą. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ nawiązywałyśmy ze sobą mocniejsze więzi. Włoszka też była z nami w klasie i była również odrobinę podobna do mnie. Skromna, miła, skryta w sobie osóbka. Naprawdę nie wiem co bym bez nich zrobiła.
Budzi mnie cichutkie dzwonienie budzika. No tak. Dziś poniedziałek, a ja po tygodniu przerwy muszę wreszcie iść do szkoły. Ku zdziwieniu, nawet nie bardzo smuci mnie ten fakt. Zmierzam do łazienki, gdzie biorę prysznic, suszę i kręcę włosy w delikatne, grube fale. Wykonuję codzienny makijaż, standardowo muskając usta pomadką w różowym, naturalnym kolorze. Ubrałam się w to i wyszłam gotowa z domu. O dziwo szofer ojca tym razem na mnie nie czekał, więc zaraz po wyjściu za posesję, skręciłam w prawo i ruszyłam do szkoły.
Idąc, zobaczyłam znajomą sylwetkę w oddali. Przyspieszyłam kroku. Musiałam z kimś porozmawiać, bo zwariuję.
Podchodzę bliżej do Leona i kładę delikatnie dłoń na jego ramieniu, na co chłopak odwraca się delikatnie, ale gdy spogląda na mnie, cała radość jego życia nagle pryska.
-Cześć.-mówię do niego spokojnie.
Nie słyszę odzewu.
-Coś nie tak?-nie mogę znieść tego napięcia i długiej ciszy.
-Nie, wiesz co? W życiu nie czułem się lepiej...-w końcu chłopak raczy coś powiedzieć.
Nie wiem, co mu jest. Zastanawiam się co na to odpowiedzieć, tym czasem on znów mówi:
-Wydaje mi się, że musimy o czymś porozmawiać, bo nie da się w żaden sposób ukryć tego, że coś się jednak między nami wydarzyło.
-Aaa...-wzdycham. -Chodzi ci o to... W parku, tak?-pytam nieśmiało a chłopak kiwa głową.
-Dlaczego to zrobiłeś?-bardzo chcę się tego dowiedzieć, jednak nie jest to nam teraz dane.
-Uważaj!-słyszę okrzyk i już po chwili czuję miękkie lądowanie na trawie.
Leon upadł na mnie, popatrzyłam na niego a nasze spojrzenia się spotkały.
Zastanawiam się co właściwie się stało. Verdas właśnie uratował mi życie. Chociaż... Mógł lekko narazić nas na śmierć. Rozpędzony samochód uderzył w potężne drzewo, znajdujące się tuż obok nas.
***
**Leon**
Podnoszę się, otrzepując z trawy oraz szybko podaję rękę szatynce.
-Wszystko w porządku?-szepczę z troską, gładząc jej policzek. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym przed chwilą nie odwrócił się i nie zobaczył tego samochodu.
-Tak, ale mniejsza z tym. Zobaczmy, czy ten człowiek żyje...-mówi spanikowana i biegnie z drugiej strony samochodu.
Zostaję przez chwilę w miejscu. Nawet sobie nie wyobraża, jak bardzo jest dla mnie ważna, i jak bardzo przez to cierpię.
Słyszę jej okrzyk, co - nie ukrywam - przestraszyło mnie.
-Leon...-szepcze Violetta. -On chyba nie żyje...
-A kto to?-pytam, przytulając do siebie jej roztrzęsione ciałko.
-Die-Diego.-załkała.
Takim właśnie sposobem nie trafiliśmy dziś do szkoły, lecz do szpitala. Musieliśmy odbyć badania, pozatym Violetta koniecznie chciała zostać przy Diego, co tak mnie denerwowało, że miałem ochotę stamtąd wyjść. Ale obiecałem sobie, że będę o nią walczył i nie mogę na to pozwolić, że w razie gdyby się wybudził, coś między nimi zaiskrzy. Bardzo się o nią martwiłem.
-Jak się czujesz?-pytam. Siedzymy przed salą Hiszpana.
-Jest okej. Mieliśmy chyba porozmawiać.
-Wiesz... Myślę, że to nie jest dobre miejsce ani dobry czas na takie rozmowy.-wzdycham, chowając twarz w ręce. W całym szpitalu panuje cisza. Zbliża się godzina dwunasta.
-Chodź, zjesz coś.-wstaję w końcu po długim milczeniu i podaję jej rękę.
Ona niechętnie wstaje bez mojej pomocy. Wiem, że nie chce jeść, ale założę się, że śniadania też nie jadła.
-Leon.-słyszę jej szept.
-Tak?
-Dziękuję, że się mną opiekujesz.
Posyłam jej delikatny, wymuszony, ale przyjazny uśmiech. W końcu nie ma teraz nikogo, wiem jak to jest mieć takiego ojca, bo mój jest taki sam.
Zjeżdżamy windą na dół, po czym wchodzimy do szpitalnego baru. Spoglądam na Violę i dostrzegam w jej oczach zbierające się łezki. Wzrusza mnie to, więc przytulam ją z czułością. Dziewczyna nie protestuje. Wiem, że tego potrzebuje, szczególnie teraz w tak trudnym momencie jej życia.
-Też nie masz się najlepiej, prawda-szepcze cicho.
-No, coś w tym stylu.-odpowiadam cichutko. Oderwaliśmy się od siebie i usiedliśmy przy jednym ze stolików.
-Na co masz ochotę?-pytam, patrząc na nią.
-Kupisz mi frytki?-uśmiecha się uroczo, ścierając łezki.
-Pewnie.-posyłam jej szczery uśmiech i wstaję, podchodząc do baru. Kupiłem nam po jednej porcji, a gdy były gotowe, przyniosłem je wraz z dwoma napojami. Nalałem jej soku do szklanki.
-Smacznego.-mówię wesoło a ona kiwa głową lekko, uśmiechnięta delikatnie.
-Wzajemnie.-zaczynamy jeść.
***
**Violetta**
Siedzę, czując w sobie wielką pustkę. Widzisz kogoś na codzień w szkole, a nagle może się okazać, że osoba ta ginie na twoich oczach. Na dodatek babcia... Miałam mętlik w głowie, zupełnie nie wiedziałam co robić. Dobrze, że miałam przy sobie Ludmiłę, Francescę... No i właściwie Leona, do którego zbliżyłam się przez wczorajszy dzień w szpitalu. Został ze mną do samego wieczora, mimo, że nienawidzi Diego. Byłam w lekkim szoku. Zauważyłam, że troszczył się o mnie cały czas, wielokrotnie nalegał o to, byśmy wracali do domu, bym odpoczęła, ani nie była głodna.
Myślę, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
Wczoraj jednak nie udało nam się porozmawiać. Mówi się trudno, ale bardzo widoczne było to, że chłopak koniecznie chce mi coś powiedzieć.
Mam dziwne przeczucie, że chodzi o ten pocałunek...
Nie potrafię powiedzieć, czemu wtedy stamtąd uciekłam. W sumie z jakiegoś powodu mnie pocałował, a zrobił to w tak romantyczny sposób, że wracając do domu zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie się w nim nie zakochałam.
Nie, to niemożliwe. To dzieje się za szybko.
Zaczynam zastanawiać się coraz bardziej intensywnie dlaczego uniknęłam rozwinięcia pocałunku, dlaczego stamtąd wybiegłam. Czyżbym przeczuła wiadomość o wyjeździe do Madrytu?
Z przemyśleń wyrywa mnie Ludmiła.
-Ziemia do Violetty, jesteśmy na lekcji.-blondynka szepcze mi do ucha.
No tak. Potrząsnęłam lekko głową i wykonałam serię mrugnięć oczami, żeby pozbyć się łez z powierzchni tęczówek. Gdy udaje mi się to osiągnąć, zaczynam przepisywać z tablicy to, co napisał tam nauczyciel.
Jestem skupiona przez następne piętnaśnie minut, po których słyszymy dzwonek. Pakuję zeszyt i długopis do torby, po czym wychodzę z sali, rozmawiając z Ludmiłą.
Siadamy razem pod klasą, w której po tej przerwie mamy kolejną lekcję. Ludmiła coś do mnie mówi, ale ja już jej nie słucham. Zapatruję się na chłopaka, stojącego przy szafkach, a po chwili nasze spojrzenia się spotykają. Kąciki jego pełnych ust unoszą się ku górze, ukazując przeurocze dołeczki i rządek białych, prostych zębów. Automatycznie wymiękam, widząc, że jego wzrok skierowany jest do mnie i odpowiadam na to słodkim, podobnym uśmiechem.
Stał tak, również nie słuchając Federico, identycznie jak ja Ludmiły. Nie mogłam znieść tego widoku, bo napełniał moje serce nieskończonym szczęściem. Po chwili Włoch zaczął go szturchać i wymienił z Ludmiłą znaczące spojrzenia. Zawstydziłam się, spuszczając wzrok a moje policzki oblały się rumieńcem.
Siostra Leona tylko zachichotała cicho. Jestem w tej chwili pewna, że coś już wie.
____________________________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem. Wiem, że nie mam czytelników od gromu, ale wolę mieć swoją grupkę, choćby była malutka.
Miło mi, że komuś podoba się moje opowiadanie. ♥
Kocham,
Lu Laa
Podoba?? Ono jest takie zajebiste, że się mnie stąd już nie pozbędziesz...
OdpowiedzUsuńVioletta wraca z Madrytu. Tatuś nie jest szczęśliwy. Facet masz problem! Trudno się mówi.
Violetta dalej nie porozmawiała z Leonem. Diego miał wypadek na ich oczach. Gdyby nie Leon to V też by była w szpitalu. Kochany jest.
Leon walcz o nią! Bo jak ona będzie z Diego ze współczucia to chyba się załamie.
Nie oni nie mogą być razem.
Ja chce Leonette!!!!
Federico i Lu już się domyślają, że są w sobie zakochani. Leon to wie, a V po mału zaczyna też coś odczuwać. Bynajmniej ona tam myśli, bo nie wie, że już wpadła jak śliwka w kompot :*:)
Cuuuddooowny:* ❤
Maddy ❤
Wrócę później.
OdpowiedzUsuńKochana rozdział jak zawsze wyszedł ci genialne.
UsuńViolka powróciła!
Jej ojczulek nie jest jakoś szczególnie zachwycony, że jego córka wróciła.
Facet ogarnij się.
Leon ratuje Violcie.
Diego ma wypadek i prawie w nią uderzył!
Zgadzam się z Maddy co do bycia Violi i Diego razem, bo ona jest z nim tylko z współczucia.
Czekam na naszą kochana Leonette ❤
Do następnego i życzę weny.
Tak, wiem, ja zawsze spóźniona - to już chyba wiesz XD
OdpowiedzUsuńAle tym razem to nie moja wina, no może troszeczkę..
Ale to nieważne, bo to u góry to perełka *-*
Leonek uratował Violkę
Violka zaczyna się zastanawiać czy coś czuje...
I to pogrążenie we własnych spojrzeniach, Awww
A i bym zapomniała - proszę nie wprowadzać mnie w stan w depresji i żałoby narodowej - Dieletta? stanowcze NIE.
I tak tutaj nie przeleję tego co czuję więc tym o oto sposobem znikam.
Czkeam na next i dużo weny! ❤
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń