**Violetta**
Kiedy w twoim życiu następuje chwila refleksji, w której twoje myśli pędzą przez wszystko co czujesz, niczym ekspres pędzący po torach w środku lasu. Stoisz na metalowych rusztowaniach, przykładasz do nich ucho, a gdy odwracasz się gwałtownie, słysząc bardzo wyraźny stukot, zostajesz tylko oślepiona przez światło. Trwa to ułamek sekundy, nie czujesz nawet bólu.
Tak właśnie ja mogłam słyszeć bicie jego serca, a gdy chciałam zrobić krok w tą stronę zdałam sobie sprawę, że nie ma już odwrotu. Kiedy leżąc w samotności patrzysz w bezradności na zegarek, który wyświetla godzinę 18:33, zdajesz sobie sprawę jaka jesteś samotna. Niektórym taka samotność nie przeszkadza, inni daliby za nią wszystko a cała reszta jej nienawidzi. Ja raczej jestem do niej przyzwyczajona. Mam mętlik w głowie, po prostu bałagan. Niby banalne, ale nie wiem jak inaczej to przekazać.
Z przemyśleń wyrywa mnie pukanie do drzwi. To Ludmiła. Wchodzi cicho do pokoju a ja siadam, lekko zdziwiona.
-Co tu robisz?-pytam łagodnie, nie dlatego, że mam coś przeciwko do jej obecności. Jedynie z ciekawości jak się tu dostała.
-Otworzyła mi pani Olga.-odpowiada mi z uśmiechem a ja tylko kiwam głową.
To pewnie kobieta, którą spotykam co rano w kuchni a ona zwraca się do mnie przyjaźnie i zawsze uroczo zdrabnia moje imię. Na początku myślałam, że to jakaś... Partnerka mojego ojca, ale jednak ostatnio zorientowałam się, że jest tylko gosposią, łagodnie to określając.
-Violetta, porozmawiamy?-pyta Ludmiła i siada na brzegu mojego łóżka.
-Tak... A mamy o czym?
-Leon...-odpowiada i nagle zapada między nami niezręczna cisza. -Viola ja wiem, że masz prawo go nie lubić, ale chyba mu... Wpadłaś w oko...-blondynka wzdycha cicho.
Na moje policzki wkrada się rumieniec, staram to przed nią ukryć a ona zawstydza mnie jeszcze bardziej, przez swój chichot podczas zauważenia mojej reakcji.
-Nie chcę nic o tym słyszeć. To w żadnym stopniu nie jest prawda.-burczę cicho, speszona.
-Ja rozumiem. Tylko chciałam cię ostrzec przed Diego...-kontynuuje Ludmiła.
-Jak to?
-Wszyscy boimy się, że Diego chce cię wykorzystać. On taki jest, prawdopodobnie leci tylko na to, że jesteś piękna... Z resztą Leon też na ciebie leci. Jejku, gdybym ja miała tylu adoratorów...
-Luśka, koniec!-przerywam jej. -Nikt na mnie nie leci, halo.-mówię z cieniem uśmiechu, próbując swoich sił, żeby z mojej twarzy zszedł ślad zadowolenia.
Siostra Verdasa tylko posyła mi uśmiech.
-Przemyśl to.-mówi. -Łatwo można mylić się co do ludzi. Mogę ci powiedzieć, dlaczego Leon zwalił na ciebie bójkę z Diego.-ścisza powoli głos a ja patrzę na nią w skupieniu.
-Więc byłam kiedyś z Diego. Ale zdradził mnie, odtąd Leon go nienawidzi. Pierwszego dnia szkoły tego roku, kiedy do nas dołączyłaś, Diego powiedział mi, że chce do mnie wrócić. Bardzo przez niego cierpiałam. Leon stwierdził, że nie może na to pozwolić... Pobili się, w dodatku to nie był ich pierwszy raz. Dlatego dyrektor mógł mieć powód, żeby wyrzucić mnie ze szkoły, bo cały czas stwarzałam między nimi konflikt. Ty tylko pomogłaś i tym samym nie wpadłaś w tarapaty u matki Diego, Priscilli, tak więc nie powinnaś być za to zła na Leona...-wyznała ze łzami w oczach.
Przytuliłam ją zszokowana. Ludmiła to osoba, która zdobyła moje zaufanie. Muszę ją teraz wspierać. Już rozumiem, czemu Leon tak zareagował. Muszę również go przeprosić, ale zupełnie nie wiem jak to zrobić. Jestem tylko człowiekiem, mam prawo popełniać błędy. Zawsze będziemy je popełniać... Miałam też ogromne wyrzuty sumienia, przecież mogłam go zranić, i chyba to zrobiłam.
Postanowiłam poprawić Ludmile humor i zabrałam ją na zakupy. Dla kobiet podobno są lekiem na wszystko. A dla naszej znajomości tylko samymi plusami.
Możemy się lepiej poznać.
***
**Leon**
Po powrocie ze szkoły tak naprawdę przesiedziałem cały dzień w domu. Wieczorem jednak pojawiło się moje zbawienie.
Właśnie idę z Federico na boisko. Fede to mój najlepszy przyjaciel. Zauważyłem, że on też jest blisko z Violettą. Z resztą wszyscy poza mną są z nią blisko. Też chciałbym być jej... Okej, uznajmy, że przyjacielem. Po tygodniu znajomości nie można być parą. My nawet nie rozmawiamy... Zaczynam odnosić wrażenie, że Violetta mnie unika.
-Stary, co ty tak o niej gadasz? Zakochałeś się?-śmieje się ze mnie.
-Spadaj, ja się nie zakochuję.-urywam mu.
Wchodzimy na teren boiska i dołączamy do innych chłopaków. Zaczynamy grać. Przez to wszystko burzy mi się idealnie ułożona grzywka i formuuje w nieład, coś co wyglądało zadziornie i charakteryzowało mnie na "niegrzecznego" chłopca.
Po około godzinie słyszę rozbawione wołanie Federico.
-Co tam, Luśka? Wykupiłaś wszystkie galerie handlowe w mieście?
Podchodzę do niego i siadam na ławce, pijąc wodę. Dziś był upalny dzień, więc wieczór też zachował się ciepły. Rzucam butelkę na trawę i odwracam wzrok w prawo. Myślałem, że kumpel robi sobie jaja, ale w oddali zauważam Ludmiłę niosącą masę toreb z zakupów. Zaczynamy się obaj śmiać, a ona przechodząc tuż przed nami uśmiecha się do mnie złośliwie i dyskretnie odsuwa ramię. Widzę za nią nikogo innego jak jej nową koleżankę. Wyglądała ślicznie, miała na sobie granatową sukienkę i swoje - jak zwykle - loczki ombre. Boże, co się ze mną dzieje? Natychmiast przestaję się śmiać i łapię z nią kontakt wzrokowy, na co Federico wtóruje mi swoim charakterystycznym "Uuu...", ale szybko kopię go w kostkę. Najwyraźniej poczuł to dogłębnie, bo równie szybko milknie i patrzy na mnie z wyrzutem. Dziewczyny przechodzą obok nas tak szybko, jak się tu pojawiły a nam nie pozostaje nic innego jak tylko oglądać się za nimi i patrzeć jak ochodzą.
-Stary, ja cię kiedyś zabiję.-syczę do Fede i podbiegam do chłopaków.
Zaczynamy grę od nowa i takim sposobem wracam do domu przed dwudziestą drugą. Słyszę radosne śmiechy i wrzaski z pokoju Ludmiły. Czyli nie jest sama. No tak, spędziła z tą laską cały dzień. Idę do swojej łazienki i biorę prysznic po czym wracam do siebie do pokoju. Leżąc na łóżku, w skupieniu próbuję usłyszeć o czym rozmawiają. Udaje mi się dowiedzieć tylko tyle, że plotkują o jakichś chłopakach. No tak, nic nowego.
-Możesz iść do pokoju Leona po moją gitarę?-słyszę nagle głos Ludmiły. Zabrzmiała raczej naturalnie, więc nic nie było ustawione i nie wiedziały, że już wróciłem. Wychodzę szybko na balkon i widzę z ukrycia jak po niecałej minucie Violetta wchodzi do mojego pokoju. Podnosi gitarę Ludmiły, ale zatrzymuje się przy komodzie i ogląda zdjęcia moje i siostry z dzieciństwa. Widzę w niewielkim lustrze jej rozkoszny uśmiech. Nabieram pewności siebie i wchodzę cicho do pokoju, niezauważony siadam na łóżku, patrząc na nią.
-Cześć.-odzywam się uśmiechnięty a ona wzdryga się i odwraca gwałtownie.
-Och, to tylko ty...-przypomina mi swój aksamitny głosik.
-Przykro mi, że zawiodłem twoje oczekiwania. Spodziewałaś się kogoś innego w tym pokoju?-śmieję się cicho i zauważam jej zawstydzenie malujące się na jej policzkach.
Słyszę jej uroczy, cichy śmiech. Krępowała się przy mnie, nie rozumiem czemu.
***
**Violetta**
Wychodzę pospiesznie z jego pokoju i wracam do Ludmiły.
-To gdzie masz tą gitarę, Vils?-pyta mnie blondynka, gdy wygodnie rozsiadam się na jej łóżku.
Obie wybuchamy śmiechem, jestem pewna, że wie co jest przyczyną mojego rozkojarznia. Kiedy ona wciąż się śmieje, ja myślę o Leonie. Przypominam sobie jak widziałam go dwie godziny temu na boisku. Zaczynam się zastanawiać, czy zawsze tak bosko wygląda. O wilku mowa.
Leon przerywa nam cichym pukaniem w otwarte drzwi i obrzuca nas rozbawionym spojrzeniem. Pewnie dziwnie wyglądałyśmy, wijąc się ze śmiechu na tym łóżku. Prostuję się szybko, poprawiając włosy i odrzucając je do tyłu co zauważa Ludmiła i na nowo wybucha niekontrolowanym napadem śmiechu, tym razem ze swoim bratem.
Patrzę jak Leon odstawia gitarę, o której zupełnie zapomniałam na jego widok. Kładzie się na łóżku, łaskocząc Ludmiłę, po chwili ona opada na niego i nawalają się nawzajem poduszkami.
-Co za dzieci...-mruczę cicho, wywracając oczami i patrząc wymownie w sufit. Leon spojrzał na mnie, wprowadzając mnie w zakłopotanie i napiętą atmosferę.
Tak spędziliśmy cały wieczór, rozmawiając i śmiejąc się razem. Być może pomyliłam się co do jego osoby, wydawał się być naprawdę miły i zabawny. Do tego oczywiście zabójczo przystojny, ale pomińmy ten fakt. Było już naprawdę późno, a Ludmiła poszła po coś do kuchni. Jestem prawie pewna, że zrobiła to specjalnie, żeby tylko zostawić nas samych. Leon rzuca się na mnie, komentując sytuację w ten sposób: "Ludmiła sobie poszła, teraz będę cię dusił. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko".
Razem się śmiejemy i bijemy poduszkami. Skończyliśmy tak, że zasnęliśmy w swoich objęciach.
Ludmiła wtargnęła do pokoju i zrobiła nam zdjęcia, po czym ustawiła mi jedno z nich na tapetę, z telefonem Leona zrobiła to samo.
-Nie mogę doczekać się ich reakcji, kiedy się obudzą.-mówi rozbawiona, wychodząc cicho z pokoju.
___________________________________________________________

Genialny
OdpowiedzUsuńO dżizas! Super!
OdpowiedzUsuńFjolka sie do L przekonuje, uwielbiam te Twoje rozdziały.
Dawaj next! :D
A końcówka taka sweet! ♥♥♥
Ich relacja jest cudna, mrał!
No to do nastepnego!
♥♥♥
P.S. Wpadnij do mnie!
Melloniasta:*
Jak do tej pory chyba najlepszy rozdział <3 Besos :*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział kochana! *.* Czekam z niecierpliwością na kolejny i mam wielką nadzieję, że nie będę musiała długo czekać ;* Masz talent! :D
OdpowiedzUsuńAwwww jakie cudeńko. Czekam na next ♡ najlepszy rozdział ever
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marcela