31 stycznia 2016

#09 'Horror" CZĘŚĆ II





Dedykacja dla Dominiki.



** Wchodzę spokojnie po schodach. Kieruję się powoli do pokoju Leona. Nigdy wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć się uważnie całemu ich domowi. Jest naprawdę piękny i ogromny. Dom bogaczy. W zasadzie jeszcze nigdy nie widziałam tu państwa Verdas. To jasne - cały czas pracują, aby utrzymać taką posiadłość.  
Zaledwie mijam ostatni stopień schodów i gaśnie światło. Co dziwne, nie słyszę z dołu pisków Ludmiły. Stawiam ostrożnie następne kroki, ze względu na to, że przecież nic nie widzę. 
Przełykam ślinę.
Skręcam w prawo w hol z którego rozchodziło się do wielu pokojów. Nie potrafiłam z pamięci określić który z nich jest Leona. 
Decyduję się wejść do pokoju, z którego zza zamkniętych drzwi dobija się przyćmione, niebieskie światło.
Oplatam dłoń na zimnej klamce. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz a mój oddech przyspiesza. Przymykam na chwilę oczy, po czym drugą rękę pukam do białych drzwi. Jedyną odpowiedzą, którą dostaję jest przeciąg. Słyszę cicho świszczący wiatr, który szybko poczułam na skórze dłoni. Przekonuję się o nieszczelności tych drzwi. Przez moje ciało przechodzi kolejny dreszcz, ale tym razem jest on spowodowany gwałtownie narastającym zimnem. Chcę się wycofać, uciec. Jednak nie to jest mi teraz pisane.
Drzwi otwierają się. Widzę otwarte szeroko drzwi balkonowe. Księżyc świecił bardzo, niemal nienaturalnie jasno. Tylko skąd to niebieskie światło? Leona tu nie ma. Nie ma go.
-Leon?-pytam cicho, drżącym głosem. 
Nie otrzymuję odpowiedzi. Panuje tu idealna cisza. 
Nie mam pojęcia co jest grane. Nie ma prądu, to nie możliwe, żeby Ludmiła i reszta dziewczyn były tak spokojne.  
-Leon?!-powtarzam imię chłopaka, mając już lekkie obawy tej paranoicznej sytuacji. 
Zaraz przy prawym uchu słyszę dźwięk załadowywania pistoletu, po niecałej sekundzie przy lewym uchu dźwięk ostrzenia noża.
Wydaję z siebie przeraźliwy okrzyk. Ten wrzask nie jest w żadnym stopniu możliwy do opisania. W jednej chwili uginają mi się nogi a po policzkach spływa wodospad łez. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Oddycham nierównomiernie, głośno i z ogromnym trudem. 
Płaczę.
Tylko gdzie jest Leon do jasnej cholery?! Widzę jak jakaś postać wskakuje na balkon, ale za bardzo boję się żeby uciekać. Nie jestem w stanie się nawet odwrócić. 
Przed oczami przebiega mi całe moje życie. Teraz tracę widoczność na wszystko. Za dużo łez gromadzi się w moich oczach. Okropnie mnie pieką, nigdy tak nie płakałam. Nigdy się tak nie bałam. Postać zbliża się do mnie, ale coś odwraca jej uwagę. 
Słyszę trzy okropnie głośne strzały, po czym widzę padającą na ziemię sylwetkę Leona.
Po raz drugi przeraźliwie krzyczę.
-Nie!-wydzieram się pełną piersią i padam na ziemię, zwijając się z rozpaczy. Jest mi tak zimno, że w jednej chwili milknę i leżę bezwładnie, patrząc nieprzytomnie na ogromną kałużę gęstej krwi chłopaka. 
Ponownie słyszę ostrzenie potężnego noża po czym postać o szerokich, umięśnionych i dobrze mi znanych ramionach zadaje Verdasowi kolejne ciosy, masakrując tym jego ciało. 
Widzę jedną, drobną łzę spływającą w świetle księżyca po jego policzku. 
Zabójca gwałtownie się odwraca w moją stronę. Widzę twarz Alexa. **

***

-Violetta, obudź się, proszę...-słyszę ciche szlochanie. -Violu, błagam...-szepcze. 
Otwieram powoli oczy. Sklejone, bolące, mokre. 
Widzę nad sobą Ludmiłę, wyraźnie poruszoną, wzruszoną i zapłakaną.
Gdy dociera do mnie co się stało, to, że obie płaczemy, wybucham jeszcze gwałtowniej i głośniej płaczem.
-Tak mi przykro, nie mogłam nic zrobić...-mówię płacząc.
-Violu...
-Przepraszam, wiem, że to moja wina...-szlocham.
-Vils, o czym ty mówisz?-pyta zdezorientowana a ja siadam i rozglądam się po pokoju. Francesca, Naty i Federico patrzą na mnie jak na idiotkę. Znajduję się w salonie, przed telewizorem. 
Jest mi strasznie głupio, ale jednocześnie wciąż jestem przerażona. Zrywam się na równe nogi.
Skoro to był sen...
Biegnę najszybciej jak umiem po schodach, a potem wchodzę do tego samego pokoju, do którego weszłam we śnie. Wpadam jak burza do jego pokoju a szatyn jak gdyby nigdy nic leży sobie na łóżku, przeglądając coś na telefonie. 
Patrzy na mnie zdziwiony. Musiałam wyglądać okropnie, ale teraz liczył się tylko on. Wybucham ponownie płaczem i niemal wbiegam na jego łóżko, rzucając się na niego. Przytulam się.
Czując jego ciepłe ciało, od razu odpłynęłam. Wtulam głowę w jego szyję, przylegając do niego calutka. Moje serce wali mocno i szybko, oddycham niespokojnie.
-Violu...-szepcze chłopak a ja czuję przyspieszony rytm jego serca. Nie rozumiem tego. Przecież nie przeżywał tego samego snu co ja.
-Nic nie mów...-dyszę cichutko do jego ucha, a przez jego ciało przechodzi odczuwalna iskierka. 
Dlaczego tak na mnie reaguje?
Przytula mnie czule, z tą kochaną delikatnością... Rozbraja mnie ciepło jego ciała... Ten pociągający zapach jego perfum...
-Co się stało?-pyta po kilku minutach ciszy.
Zdążyłam się uspokoić.
-Miałam okropny sen...
-Opowiesz mi?
Biorę głęboki oddech, podnosząc głowę nieśmiało i patrzę na niego.
-Szukałam cię, wszędzie było ciemno.-łzy napływają mi do oczu. -Wszystko wyglądało tak przerażająco... Weszłam tutaj, do pokoju... Balkon był otwarty, było bardzo zimno...-łzy spływały powoli po moich policzkach.
Chłopak patrzył w moje oczy ze skupieniem. 
-Usłyszałam trzy strzały... A potem zobaczyłam ciebie... Strzelił po czym zmasakrował twoje ciało...-wypłakałam.
-Kto?
-Alex... On cię...-nie mogłam tego wypowiedzieć.
-Tak. Zabił mnie tym.


_____________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że ktoś ogarnął o co chodzi w ostatniej linijce.
Dziękuję za wszystkie komentarze, one bardzo motywują. ♥
Zachęcam również do wyrażania swojej opini poniżej. :*


30 stycznia 2016

#09 "Horror" CZĘŚĆ I


"Róże mają kolce i zadają rany
Cierpi ten kto kocha a nie jest kochany"


***
**Leon**
Dzisiejszy dzień nie zapowiada się dobrze. 
Czuję się jak... Szmata.
Którą wytarto podłogę deptaną przez kilka lat bez przerwy.
Ostatecznie postanawiam zwlec się z łóżka, przecież życie nie kończy się na jakiejś głupiej historii ze sweterkiem.
Ten koszmar wydarzył się już kilka dni temu. Violetta przez ten czas nie utrzymywała ze mną kontaktu, nie przychodziła nawet do Ludmiły i jestem pewien, że to tylko ze względu na mnie. 
Godzina: 7:15. - odczytuję z zegarka na telefonie.
Jeszcze zdążę iść do szkoły. Biorę szybki prysznic, ubieram się i stawiam grzywkę jak zwykle. Monotonność porannych czynności mnie dobija. 
Wychodzę do szkoły. Po drodze spotykam Federico. Może on poprawi mi humor. On - ze względu na to, że jest moim najlepszym przyjacielem - wie co się stało. Wie, co czuję. Mimo, że ma świetne poczucie humoru, żartuje w najmniej odpowiednim momencie, stwierdził ostatnio, że niczego jeszcze tak nie przeżywałem.

***
**Violetta**
Od ostatniego incydentu z jednym z ochroniarzy mojego ojca - Alexem - jestem całkowicie uziemiona. 
Ojciec jest wściekły. 
Dobrze, że mam Olgite. Często pomagam jej w kuchni, dużo rozmawiamy. Pomaga mi, właściwie traktuję ją jak babcię. 
Babcia... Strasznie za nią tęsknię, została w Madrycie taka zupełnie sama...
Mieszkam w BA już dwa miesiące, a kontakt z moim nie uległ poprawie. Nie potrafimy rozmawiać. Właściwie... Nigdy nie rozmawiamy. On tylko jest cały czas w pracy, nawet nie wiem czym się zajmuje...
Wstaję obudzona przez budzik o 6:30.
Do dziś zastanawiała mnie reakcja Leona. Zupełnie nie wiem co się stało. Czułam się źle, ze świadomością pocałunku z tym chłopakiem. 
Nie tak miał wyglądać mój pierwszy pocałunek. 
Nie tak to wszystko miało wyglądać...
Gdy jestem gotowa, umalowana i "wystrojona", wychodzę z domu i idę spokojnie do szkoły. 
Siedząc z Ludmiłą na lekcji, patrzę kątem oka na Leona. Chwilami mnie naprawdę przerażał. Federico mówił coś do niego cicho, a on tylko siedział niechlujnie i wbijał wzrok w tablicę. Jego twarz wyrażała mniej emocji niż ściana. 
Postanowiłam, że chcę mu pomóc. Leon musi wziąć się w garść.

Kilka godzin później

Poszłam z Ludmiłą do jej domu. Planowała zrobić "Piżama Party".
Byłam podeekscytowana, to moja pierwsza noc z przyjaciółmi, miałam tylko nadzieję, że będziemy się dobrze bawiły. 
Właśnie wychodzimy z domu Ludmiły, ponieważ blondynkę olśniło, że przecież nie mamy nic do jedzenia. 
Wchodzimy do supermarketu i niemal szalejemy po ogromnym sklepie, kupując zgrzewkę coli, różne ciasta, orzeszki smakowe, popcorn do zrobienia i inne przekąski. 
Luśka dorzuca do koszyka kilka DVD z najnowszymi filmami, w tym jeden horror. Patrzę na okładkę odruchowo. Nienawidzę horrorów.
-A kto właściwie będzie?-pytam przyjaciółki, gdy wychodzimy ze sklepu obładowane torbami. 
-Hmm... Naty, Francesca, Federico i... Mam nadzieję, że Leon...-ostatnie cztery słowa wypowiada znacznie ciszej.
Patrzę na nią z lekkim zdziwieniem.
-Jak to "masz nadzieję"?-nie rozumiem.
-Mam nadzieję, że do nas przyjdzie.-blondynka uśmiecha się nerwowo.
Ukrywa coś przedemną, widzę to. Robi mi się bardzo przykro, ale nie okazuję tego.
Gdy jesteśmy w końcu w miejscu imprezy, a konkretniej w kuchni Verdas'ów, pomagam Lusi wszystko przygotować. Ona cały czas tylko opowiada mi o Federico, wyraźnie nim zauroczona. 
Słucham jej z uśmiechem na ustach, jednak wciąż nie daje mi spokoju niewyjaśniona sprawa ze sklepu. 
Mam małego stresa, przed poznaniem koleżanek Ludmiły, ale pragnę poznawać nowe osoby, być otwarta na ludzi. 
Ludmiła idzie otworzyć drzwi, jesteśmy w piżamach. Mam na sobie luźną koszulkę z uszami i wąsami kota, w odcieniu pudrowego różu oraz spodenki do kompletu. Ludmiła stwierdziła, że wyglądam tym słodko. Nie ukrywam, że zirytowało mnie to. Nie chciałam wiecznie być traktowana jak dzieciak. Przychodzi Fran. Widząc kruczowłosą, naturalną dziewczynę zapomninam o stresie. Od razu udaje mi się złapać z nią dobry kontakt. Siadamy w salonie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Gdy słyszymy kolejny dzwonek do drzwi, Ludmiła pryska, pod pretekstem pójścia do łazienki. To jasne, chciała zabłysnąć przed Federico.
Otwieram drzwi chłopakowi, który wita mnie ponuro, co raczej jest dziwne, ponieważ co jak co, ale Feder wiecznie chodzi z bananem na twarzy. 
Jeszcze bardziej zastanawia mnie fakt, że wita się on z Fran normalnie. Znaczy... Zachowuje się zupełnym odzwierciedleniem swojej postawy do mnie.
Zaczynam mieć uciążliwe myśli. Dołączam do nich w salonie. Ludmiła nareszcie zeszła na dół. 
-O, hej Fede.-rzuciła z uśmiechem
Dostrzegam błysk w oku chłopaka i dyskretny uśmiech, podczas gdy obrzuca spojrzeniem blondynkę. W myślach się cieszę, bardzo mocno im kibicuję. 
Przychodzi do nas jeszcze jedna dziewczyna. To musi być Nati. Krótkowłosa, nieśmiała osóbka. Przynoszę z kuchni ciepły, świeży popcorn i gaszę światło. Zaczynamy oglądać film.

-Może ktoś by poszedł zobaczyć gdzie jest Leon?-pyta Fede.
-Jest u góry, nie ma szans żeby zszedł.-śmieje się Ludmiła, ale w świetle telewizora dostrzegam, że Federico szturcha ją. -Aa, no tak.-mruczy cicho, speszona i zapada niezręczna cisza.
Powoli mam dość ich dziwnego zachowania, nie lubię żyć w takiej niewiedzy.
-Dobra, to ja pójdę.-mówię spokojnie. 
__________________________________________________________


Koniec części pierwszej

23 stycznia 2016

#08 "Nie ma już dla ciebie miejsca."

Budzi mnie najwyraźniej zbyt wysoka temperatura. Gdy zdałam sobie sprawę dlaczego tak jest, ogarnęła mnie panika. Czuję na sobie dobrze zbudowane, męskie ramiona. Niepewnie odwracam głowę. No tak...
Nikt inny jak pan Leon Boski Verdas śpi. Wtulony we mnie jak malutkie dziecko. 
Mój każdy ruch jest w tej chwili tak delikatny, jakby od tego miały zależeć losy całego świata. Ostatecznie kiedy udaje mi się wyjść z jego objęć, chłopak budzi się. No cóż. Z dwojga złego lepiej teraz, niż minutę wcześniej, w tej dziwnej "scenie".
Przeciąga się wyraźnie zaspany, co - nie ukrywam - wiąże się z tym, że jest przystojny i taki uroczy...




Szatyn patrzy na mnie a ja szybko doprowadzam mimikę swojej twarzy do obojętności. 
Biorę telefon i patrzę na godzinę. Jednak pierwsze co rzuca mi się w oczy to tapeta. Patrzę wytrzeszczonymi ślepiami, okazując po sobie szok, jakiego właśnie doznałam.
-Co jest, aż tak późno?-mruczy Leon, widząc moją reakcję i odszukuje dłonią na szafce swojej komórki. 
Odnoszę wrażenie, że widzę na jego twarzy cień uśmiechu. Nie, muszę przestać widzieć to co po prostu chcę... 
-Też to masz?-Verdas śmieje się cicho i zerka na ekran smartfona, który był w moim posiadaniu. -Na pewno Ludmiła, nie przejmuj się.-dodaje już troszkę bardziej poważnie i wstaje. 
-O nie...-wydaję z siebie cichy jęk. Wstaję szybko spanikowana i wybiegam z jego pokoju, nie pamiętając o swoim sweterku.
W głowie dudniało mi teraz tylko jedno. 
KŁOPOTY!
Jest 10:48, a w szkole minęły mi już trzy lekcje. Wbiegam jak poparzona do domu, całe szczęśćie, że taty już nie ma...
-Violetto, dlaczego nie ma cię w szkole?-słyszę za plecami męski głos. Przełykam ślinę.

***

**Leon**
Nie spałem od około piętnastu minut i czerpałem z jej ciała najwięcej jak się da. Jest tak aksamitne, delikatnie, drobniutkie... Takie lekkie i piękne. Pachnie niczym świeża słodycz. 
Napajałem się jej bliskością, udając, że śpię i korzystając z tej krótkiej chwili. Kiedy tak wybiegła z mojego domu, byłem totalnie zdezorientowany. Nic nie rozumiałem, dlaczego się tak wystraszyła?
Dostrzegłem, że na brzegu łóżka leży jej sweterek. Przynajmniej będę miał pretekst, żeby się z nią zobaczyć...
Spoglądam na godzinę. O cholera. Jest 10:50, już dawno powinienem być w szkole. Właściwie to powinniśmy. Mam jedynie nadzieję, że Violetta nie będzie miała przezemnie kłopotów...
Ja jednak dzisiaj sobie odpuszczam. Nie ma sensu iść do szkoły o takiej godzinie.

***
**Violetta**
Odwracam się przerażona w stronę, z której usłyszałam ten mrożący krew w żyłach, surowy głos.
Dostrzegam w nim mężczyzne, którego jeszcze nigdy nie widziałam.

-Dlaczego nie ma cię teraz w szkole?-powtarza pytanie, nie zmieniając tonu.
-Eem... Przepraszam, kim pan jest?-pytam cichutko.
-A czy to ważne?-podchodzi do mnie niebezpiecznie blisko. 
Cofam się szybko, ale stoję na schodach i potykam się. Jestem kilka centymetrów od podłoża, od upadku, jednak do niego nie dochodzi. Mężczyzna mnie łapie. Kiedy podnosi mnie, patrząc prosto w oczy i trzymając moje ciało przy swoim, zaczynam odnosić wrażenie, że jest tylko niewiele odemnie starszy. 
Przystojny.
Przełykam niesłyszalnie ślinę. Czuję na szyi jego przyspieszony oddech. Przechodzi przeze mnie dreszcz niechcianego podniecenia. Niewiarygodne, że tak banalny gest mnie uniósł. Zbliża się jeszcze bardziej, nasze twarze dzielą milimetry. Przymykam oczy, napierająca na niego moja klatka piersiowa unosi się szybko, nie kontroluję swojego ciała, zawładnął mną. Czuję jak tęczówki odpływają mi spod powiek, uchylam delikatnie usta a on bez zastanowienia wpija się w nie. 
Całuje mnie z niesamowitą czułością i delikatnością, dotyka moich ust, muska je z zachłannością. Nie wiem ile to trwało, ale nagle jakby ogłuchłam, oniemiałam. Nic nie byłam w stanie zrobić. Zawładnął mną całą. 


***
**Leon**
Szybko decyduję się zanieść jej sweterek. Doprowadzam swój wygląd do porządku, ubieram się i wychodzę z domu. Violetta mieszka blisko, więc decyduję się na razie nie jeść śniadania. 
Dzwonię dzwonkiem do posesji, po chwili wielka, potężna brama otwiera się, więc wchodzę do pięknego, ogromnego ogrodu. Gdy w końcu docieram do drzwi, dzwonię jeszcze raz, po czym otwiera mi gosposia pana Castillo. 
-Dzień dobry, Violetta zostawiła to u Ludmiły.-mówię do kobiety.
-Dobry, dobry, kochaneczku. Panienka jest u siebie, u góry. Bardzo proszę, zanieś jej sam, bo przypalę obiad.-mówi pospiesznie Olga i wraca do kuchni.
Uśmiecham się pod nosem i ruszam, jednak zamieram, po przebyciu jedynie kilku kroków w kierunku białych, marmurowych schodów.

W jednej chwili pęka ci serce, kiedy zrozumiesz, że w życiu osoby którą kochasz, nie ma już dla ciebie miejsca.

-W takim razie... Nie przeszkadzam już i no... Ten...-mamroczę i przerywam idealną ciszę, panującą między nimi. Widzę jak dziewczyna szybko odrywa się od niego, słysząc mój głos. Spogląda na mnie nieprzytomnie, ale smutnieje widząc moją załamaną twarz. Upuszczam jej śnieżnobiały sweterek, odwracając się i wychodząc z willi. 
Pozostawiam po sobie tylko nerwowy trzask drzwi.



____________________________________________________________________________________

Piszcie w komentarzach, kim waszym zdaniem może być nowa, tajemnicza postać. ♥



15 stycznia 2016

Przepraszam

Piątek, 17:30.
Jutro sobota, a ja nie mam dla Was rozdziału.
Pewnie pomyślicie, że mam jeszcze dużo czasu i mogłabym coś napisać, ale wszem i wobec informuję, że nie będę wstawiała rozdziałów na siłę.
Jeżeli wiem, że jest beznadziejny to wolę nie wstawiać i poczekać aż wpadnę na jakiś pomysł, bo teraz mam ich zupełnie brak.

Tak więc jutro rozdziału nie będzie, bardzo przepraszam. W tym tygodniu miałam naprawdę dużo nauki, ostateczne poprawianie ocen semestralnych, rozumiecie. W dodatku mam też życie prywatne, w którym kolorowo nie jest, ale koniec gadania o mnie. 

Nie wiem kiedy napiszę rozdział, ale napewno poinformuję Was o tym na asku.
Możecie też obserwować mojego bloga, aby dostawać powiadomienia o nowych rozdziałach.

Besos! xx


9 stycznia 2016

#07 "A włosy miał rozwiane."

**Violetta**

     Kiedy w twoim życiu następuje chwila refleksji, w której twoje myśli pędzą przez wszystko co czujesz, niczym ekspres pędzący po torach w środku lasu. Stoisz na metalowych rusztowaniach, przykładasz do nich ucho, a gdy odwracasz się gwałtownie, słysząc bardzo wyraźny stukot, zostajesz tylko oślepiona przez światło. Trwa to ułamek sekundy, nie czujesz nawet bólu. 
     Tak właśnie ja mogłam słyszeć bicie jego serca, a gdy chciałam zrobić krok w tą stronę zdałam sobie sprawę, że nie ma już odwrotu. Kiedy leżąc w samotności patrzysz w bezradności na zegarek, który wyświetla godzinę 18:33, zdajesz sobie sprawę jaka jesteś samotna. Niektórym taka samotność nie przeszkadza, inni daliby za nią wszystko a cała reszta jej nienawidzi. Ja raczej jestem do niej przyzwyczajona. Mam mętlik w głowie, po prostu bałagan. Niby banalne, ale nie wiem jak inaczej to przekazać. 
Z przemyśleń wyrywa mnie pukanie do drzwi. To Ludmiła. Wchodzi cicho do pokoju a ja siadam, lekko zdziwiona. 
-Co tu robisz?-pytam łagodnie, nie dlatego, że mam coś przeciwko do jej obecności. Jedynie z ciekawości jak się tu dostała.
-Otworzyła mi pani Olga.-odpowiada mi z uśmiechem a ja tylko kiwam głową. 
To pewnie kobieta, którą spotykam co rano w kuchni a ona zwraca się do mnie przyjaźnie i zawsze uroczo zdrabnia moje imię. Na początku myślałam, że to jakaś... Partnerka mojego ojca, ale jednak ostatnio zorientowałam się, że jest tylko gosposią, łagodnie to określając.
-Violetta, porozmawiamy?-pyta Ludmiła i siada na brzegu mojego łóżka. 
-Tak... A mamy o czym?
-Leon...-odpowiada i nagle zapada między nami niezręczna cisza. -Viola ja wiem, że masz prawo go nie lubić, ale chyba mu... Wpadłaś w oko...-blondynka wzdycha cicho. 
Na moje policzki wkrada się rumieniec, staram to przed nią ukryć a ona zawstydza mnie jeszcze bardziej, przez swój chichot podczas zauważenia mojej reakcji.
-Nie chcę nic o tym słyszeć. To w żadnym stopniu nie jest prawda.-burczę cicho, speszona. 
-Ja rozumiem. Tylko chciałam cię ostrzec przed Diego...-kontynuuje Ludmiła. 
-Jak to?
-Wszyscy boimy się, że Diego chce cię wykorzystać. On taki jest, prawdopodobnie leci tylko na to, że jesteś piękna... Z resztą Leon też na ciebie leci. Jejku, gdybym ja miała tylu adoratorów... 
-Luśka, koniec!-przerywam jej. -Nikt na mnie nie leci, halo.-mówię z cieniem uśmiechu, próbując swoich sił, żeby z mojej twarzy zszedł ślad zadowolenia.
Siostra Verdasa tylko posyła mi uśmiech. 
-Przemyśl to.-mówi. -Łatwo można mylić się co do ludzi. Mogę ci powiedzieć, dlaczego Leon zwalił na ciebie bójkę z Diego.-ścisza powoli głos a ja patrzę na nią w skupieniu. 
-Więc byłam kiedyś z Diego. Ale zdradził mnie, odtąd Leon go nienawidzi. Pierwszego dnia szkoły tego roku, kiedy do nas dołączyłaś, Diego powiedział mi, że chce do mnie wrócić. Bardzo przez niego cierpiałam. Leon stwierdził, że nie może na to pozwolić... Pobili się, w dodatku to nie był ich pierwszy raz. Dlatego dyrektor mógł mieć powód, żeby wyrzucić mnie ze szkoły, bo cały czas stwarzałam między nimi konflikt. Ty tylko pomogłaś i tym samym nie wpadłaś w tarapaty u matki Diego, Priscilli, tak więc nie powinnaś być za to zła na Leona...-wyznała ze łzami w oczach.
Przytuliłam ją zszokowana. Ludmiła to osoba, która zdobyła moje zaufanie. Muszę ją teraz wspierać. Już rozumiem, czemu Leon tak zareagował. Muszę również go przeprosić, ale zupełnie nie wiem jak to zrobić. Jestem tylko człowiekiem, mam prawo popełniać błędy. Zawsze będziemy je popełniać... Miałam też ogromne wyrzuty sumienia, przecież mogłam go zranić, i chyba to zrobiłam. 

Postanowiłam poprawić Ludmile humor i zabrałam ją na zakupy. Dla kobiet podobno są lekiem na wszystko. A dla naszej znajomości tylko samymi plusami. 
Możemy się lepiej poznać.

***

**Leon**
Po powrocie ze szkoły tak naprawdę przesiedziałem cały dzień w domu. Wieczorem jednak pojawiło się moje zbawienie. 

Właśnie idę z Federico na boisko. Fede to mój najlepszy przyjaciel. Zauważyłem, że on też jest blisko z Violettą. Z resztą wszyscy poza mną są z nią blisko. Też chciałbym być jej... Okej, uznajmy, że przyjacielem. Po tygodniu znajomości nie można być parą. My nawet nie rozmawiamy... Zaczynam odnosić wrażenie, że Violetta mnie unika.
-Stary, co ty tak o niej gadasz? Zakochałeś się?-śmieje się ze mnie.
-Spadaj, ja się nie zakochuję.-urywam mu. 
Wchodzimy na teren boiska i dołączamy do innych chłopaków. Zaczynamy grać. Przez to wszystko burzy mi się idealnie ułożona grzywka i formuuje w nieład, coś co wyglądało zadziornie i charakteryzowało mnie na "niegrzecznego" chłopca. 
Po około godzinie słyszę rozbawione wołanie Federico. 
-Co tam, Luśka? Wykupiłaś wszystkie galerie handlowe w mieście?
Podchodzę do niego i siadam na ławce, pijąc wodę. Dziś był upalny dzień, więc wieczór też zachował się ciepły. Rzucam butelkę na trawę i odwracam wzrok w prawo. Myślałem, że kumpel robi sobie jaja, ale w oddali zauważam Ludmiłę niosącą masę toreb z zakupów. Zaczynamy się obaj śmiać, a ona przechodząc tuż przed nami uśmiecha się do mnie złośliwie i dyskretnie odsuwa ramię. Widzę za nią nikogo innego jak jej nową koleżankę. Wyglądała ślicznie, miała na sobie granatową sukienkę i swoje - jak zwykle - loczki ombre. Boże, co się ze mną dzieje? Natychmiast przestaję się śmiać i łapię z nią kontakt wzrokowy, na co Federico wtóruje mi swoim charakterystycznym "Uuu...", ale szybko kopię go w kostkę. Najwyraźniej poczuł to dogłębnie, bo równie szybko milknie i patrzy na mnie z wyrzutem. Dziewczyny przechodzą obok nas tak szybko, jak się tu pojawiły a nam nie pozostaje nic innego jak tylko oglądać się za nimi i patrzeć jak ochodzą.
-Stary, ja cię kiedyś zabiję.-syczę do Fede i podbiegam do chłopaków.
Zaczynamy grę od nowa i takim sposobem wracam do domu przed dwudziestą drugą. Słyszę radosne śmiechy i wrzaski z pokoju Ludmiły. Czyli nie jest sama. No tak, spędziła z tą laską cały dzień. Idę do swojej łazienki i biorę prysznic po czym wracam do siebie do pokoju. Leżąc na łóżku, w skupieniu próbuję usłyszeć o czym rozmawiają. Udaje mi się dowiedzieć tylko tyle, że plotkują o jakichś chłopakach. No tak, nic nowego. 
-Możesz iść do pokoju Leona po moją gitarę?-słyszę nagle głos Ludmiły. Zabrzmiała raczej naturalnie, więc nic nie było ustawione i nie wiedziały, że już wróciłem. Wychodzę szybko na balkon i widzę z ukrycia jak po niecałej minucie Violetta wchodzi do mojego pokoju. Podnosi gitarę Ludmiły, ale zatrzymuje się przy komodzie i ogląda zdjęcia moje i siostry z dzieciństwa. Widzę w niewielkim lustrze jej rozkoszny uśmiech. Nabieram pewności siebie i wchodzę cicho do pokoju, niezauważony siadam na łóżku, patrząc na nią. 
-Cześć.-odzywam się uśmiechnięty a ona wzdryga się i odwraca gwałtownie. 
-Och, to tylko ty...-przypomina mi swój aksamitny głosik. 
-Przykro mi, że zawiodłem twoje oczekiwania. Spodziewałaś się kogoś innego w tym pokoju?-śmieję się cicho i zauważam jej zawstydzenie malujące się na jej policzkach. 
Słyszę jej uroczy, cichy śmiech. Krępowała się przy mnie, nie rozumiem czemu. 

***

**Violetta**
Wychodzę pospiesznie z jego pokoju i wracam do Ludmiły.
-To gdzie masz tą gitarę, Vils?-pyta mnie blondynka, gdy wygodnie rozsiadam się na jej łóżku. 
Obie wybuchamy śmiechem, jestem pewna, że wie co jest przyczyną mojego rozkojarznia. Kiedy ona wciąż się śmieje, ja myślę o Leonie. Przypominam sobie jak widziałam go dwie godziny temu na boisku. Zaczynam się zastanawiać, czy zawsze tak bosko wygląda. O wilku mowa. 
Leon przerywa nam cichym pukaniem w otwarte drzwi i obrzuca nas rozbawionym spojrzeniem. Pewnie dziwnie wyglądałyśmy, wijąc się ze śmiechu na tym łóżku. Prostuję się szybko, poprawiając włosy i odrzucając je do tyłu co zauważa Ludmiła i na nowo wybucha niekontrolowanym napadem śmiechu, tym razem ze swoim bratem. 
Patrzę jak Leon odstawia gitarę, o której zupełnie zapomniałam na jego widok. Kładzie się na łóżku, łaskocząc Ludmiłę, po chwili ona opada na niego i nawalają się nawzajem poduszkami. 
-Co za dzieci...-mruczę cicho, wywracając oczami i patrząc wymownie w sufit. Leon spojrzał na mnie, wprowadzając mnie w zakłopotanie i napiętą atmosferę. 
Tak spędziliśmy cały wieczór, rozmawiając i śmiejąc się razem. Być może pomyliłam się co do jego osoby, wydawał się być naprawdę miły i zabawny. Do tego oczywiście zabójczo przystojny, ale pomińmy ten fakt. Było już naprawdę późno, a Ludmiła poszła po coś do kuchni. Jestem prawie pewna, że zrobiła to specjalnie, żeby tylko zostawić nas samych. Leon rzuca się na mnie, komentując sytuację w ten sposób: "Ludmiła sobie poszła, teraz będę cię dusił. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko".
Razem się śmiejemy i bijemy poduszkami. Skończyliśmy tak, że zasnęliśmy w swoich objęciach.
Ludmiła wtargnęła do pokoju i zrobiła nam zdjęcia, po czym ustawiła mi jedno z nich na tapetę, z telefonem Leona zrobiła to samo.
-Nie mogę doczekać się ich reakcji, kiedy się obudzą.-mówi rozbawiona, wychodząc cicho z pokoju.

___________________________________________________________

Jak Wam się podoba rozdział? Piszcie! ♥


2 stycznia 2016

#06 "Wyrzuciła z siebie wszystko co czuje."


**Leon**
Stoję przed oknem i patrzę jak szatynka znika z mojego pola widzenia. Miałem wyrzuty sumienia, sam nie wiem co to miało być. Było mi zwyczajnie wstyd. Nie wiem, jak w szkole spojrzę jej w oczy. Domyślam się jak mogła się poczuć. Zachowałem się jak dupek. 
-Widać coś między wami. Taką chemię. Wasze ciała przyciągają się jak dwa magnesy. Dopełniacie się razem. Zdradzę ci nawet, że wyglądaliście razem słodko.-powiedziała rozmarzona Ludmiła. 
Spojrzałem na siostrę, która siedziała na moim łóżku, wgapiona we mnie tępo i uśmiechająca się szeroko. 
-Przestań, Ludmiła. Nie wiem nawet co mam teraz zrobić, po takim odpale. Nie wiadomo co mi strzeliło. Znam dziewczynę dwa dni, jeszcze sobie pomyśli, że chcę ją zaciągnąć do łóżka.-wzdycham cicho.
-Dobra, dobra.-spoważniała. -Spokojnie, pogadam z nią. Jesteśmy na dobrej drodze do przyjaźni, dzięki czemu lepiej dla ciebie, bo gdybyś nie miał mnie to już po tym wystąpieniu mógłbyś o niej zapomnieć. 


***


**Violetta**

Wracam do domu trochę zła i jednocześnie smutna. Miałam mętlik w głowie, właściwie nie wiem co czułam. Chłopak namieszał mi w niej, dodatkowo cały czas zastanawiałam się dlaczego powiedział przed dyrektorem, że z Diego pobili się właśnie o mnie. Sprawa wciąż niewyjaśniona. Z resztą sama nie wiem, czy mam ochotę z nim rozmawiać. Póki co pragnę tylko pobyć sama. 
Wchodzę do domu, zamykając za sobą drzwi i idę go góry. Na schodach spotykam ojca. Ehh, jeszcze tego mi do całkowitego szczęścia brakowało. On uśmiecha się. Jest świadom swojej winy, ale sam nie wie jak do mnie zagadać. Mijam go spokojnie, po czym wchodzę na piętro i kieruję się do swojego pokoju. Może i wyjdę na to przez materialistkę, ale uwielbiam go. W nim właśnie czułam się najlepiej. Jest po prostu idealny. Delikatny, dziewczęcy i odpowiednio stonowany. W nim czuję się szczęślowa. Choć ogólnie przez całe swoje życia szczęściem się nie objadłam. 
Mam jedynie nadzieję, że teraz wszystko się zmieni. Kładę się na wygodnym, tak miękkim łóżku, że mam wrażenie, że istnie się w nie wtapiam. Och, kocham to. Zamykam oczy. Wszędzie panuje idealna cisza a mi przed oczami przebiega twarz Leona. Wzdycham cichutko, jest idealny. Wstaję leniwie i patrzę na zegarek. Ten dzień był zdecydowanie szalony. Nie chcę takich następnych. Pragnę spędzać czas z Ludmiłą. Leon jest jej bratem, wciąż nie mogę w to uwierzyć. 


Odczytuję, godzinę 19:43 i przeciągam się powoli. Mimo, że jest wcześnie ja jestem zmęczona. Idę do łazienki, gdzie biorę długi, gorący i relaksujący prysznic. Zmywam nim makijaż i smutek. Wychodzę spod niego oczyszczona psychicznie i fizycznie. Owijam się różowym szlafrokiem, który osusza moje zgrabne, aksamitne i idealnie gładkie ciało. Rozczesuję włosy, zostawiając je aby wyschnęły naturalnie. Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Przebieram się w piżamę i wyciągam tableta. Oglądam różne zdjęcia, przeglądam strony społecznościowe. Odrywa mnie to od rzeczywistości. Odkładam go dopiero o 21:16. Idę spać, patrząc przez okno na dom, który widzę. Dom Verdas'ów. Jest równie okazały jak mój. Raczej mojego ojca, mieszkam tu za krótko, żeby nazwać go swoim domem. Jeszcze do niczego tu nie przywykłam.

***
**Leon**

Następnego dnia wchodzę do szkoły. Idę do kumpli. Rozmawiamy, a oni pytają mnie o sytuację z Diego. Wytłumaczyłem im, że zobaczyłem go jak znowu próbował poderwać Ludmiłę. Troszczyłem się o nią zawsze, więc dodatkowo nie chciałem mówić, że pobiliśmy się o nią. 
Uważam, że Violetta powinna to zrozumieć. O wilku mowa. Widzę dziewczynę, przekraczającą próg szkoły razem z Ludmiłą. Miałem nadzieję, że moja siostra jakoś załagodzi sytuacje. Panience Castillo podpadłem już wystarczająco. 
Pierwsza lekcja to W-F. Tegoroczny plan lekcji jest po prostu beznadziejny. Idę za Violettą, patrząc na nią tępo. Po chwili skręcam w prawo, wchodząc do szatni. Przebieram się w szaro-brązowe, modne dresy i koszulkę w białe paski. Wychodzę na salę gimnastyczną i biorę piłkę do nogi. Zaczynam grać z chłopakami.
Przychodzi do nas Diego. Wita się z moimi kumplami. Nie lubimy się i szczerze nie staramy się tego ukryć.
Patrzę na dziewczyny, wchodzące na salę gimnastyczną. Widzę tam też Violettę, wygląda ślicznie w swojej prostocie. Ma zwykłe krótkie spodenki z czarnego materiału i jakąś luźną bluzeczkę. Przez chwile zastanawiam się co się ze mną dzieje, że patrzę na świat tak delikatnie i różowo. 
Diego podchodzi do niej.
***

Stoję i rozmawiam z Ludmiłą, nagle podchodzi do nas Diego. Odwracam się do niego spokojnie a ona odchodzi, zostawiając nas samych.
-Hej, Violu.-zaczyna. -Chciałbym cię przeprosić, nigdy bym cię nie uderzył. Poniosło mnie przez Verdasa, on taki jest. Rozumiesz... Prowokuje do bójki...
-Tak, spokojnie.-odpowiadam mu z uśmiechem. -Rozumiem.-szepnęłam.
Byłam miła dla wszystkich. Spojrzał mi w oczy, a ja w jego. Chłopaki wydali z siebie charakterystyczne "Uuuu....", po czym zaczęli się śmiać. Zarumieniłam się i spuściłam głowę, zakładając kosmyk włosów za ucho. On tam stał i po prostu uśmiechał się uroczo.

 ***

**Leon**
-Nie przeszkadzam Wam? Nie? To fajnie. Możecie się umówić na przerwie, okej? Teraz gramy, skup się Diego.-odzywam się, stojąc przed nimi i patrząc na nich dobitnie. Myślałam, że mnie krew zaleje, na sali zapadła cisza, wszystkie oczy skierowane były na mnie. Violetta spojrzała na mnie zdziwiona, ale bardziej skupiłem się na tym, żeby Diego się do niej nie zbliżał. Nie wiem co mi strzeliło, ale nie kontrolowałem swoich odruchów co do jej osoby. Nie potrafiłem tego zrozumieć, czemu padło akurat na nią.


-Wiesz co? Jesteś bezczelny, Leon. Rozmawiam sobie z Diego, a ty po prostu tu przychodzisz i nam przerywasz? Nie jesteś najważniejszy na świecie, wiesz? Nie wiem za kogo się masz, ale zachowujesz się jak totalny kretyn.-wyrzuciła z siebie wszystko co czuje. -Mam cię dość! 
-Świetnie.-rzucam, starając się zabrzmieć obojętnie. Rzucam Diego wrogie spojrzenie i wychodzę z sali, idąc do szatni i przebierając się wściekły. Zrobiła ze mnie idiotę na oczach całej klasy. Bardziej jednak byłem zły za to, że obroniła tego... Dupka. On ją wykorzysta, wiem to. A tutaj po prostu szkoda dziewczyny, bo... Jest naprawdę piękna a ja w nie wiem co się ze mną dzieje kiedy jestem w jej towarzystwie. 
___________________________________________________________


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ♥


Przepraszam, że rozdział jest jaki jest, ale nie miałam weny. Bardzo proszę o zostawienie poniżej swoich odczuć na jego temat. Co myślicie o tym rozdziale? 
xoxo